10 lat później premiera Dragon Age: The Veilguard oznacza powrót serii RPG, która wywarła trwały wpływ na moje życie

Kilka dni temu natknąłem się na nagranie w moim telefonie z 14 lipca 2016 r. Zatytułowane „Spędzanie czasu w Wisielcu” w hołdzie charakterystycznemu dla Dragon Age 2 wodopojowi, ponownie odsłuchałem odcinek pilotażowy podcast Chciałem napisać wszystko o Dragon Age. Choć było to przerażające, słyszeć, jak z pasją opowiadam o tej serii – zaczynając od wspomnienia tego samego dnia, w którym kilka lat wcześniej po raz pierwszy zagrałem w Dragon Age Origins – stwierdzając, że był to ten sam tydzień, w którym Dragon Age Strażnik Zasłonyuwolnienie wydawało się w jakiś sposób przeznaczone. Moje własne refleksje z 2016 roku są nadal aktualne, a próbny podcast (który nigdy nie stał się rzeczywistością) zainspirował mnie do prawdziwego podsumowania tego, ile seria RPG studia BioWare znaczyła dla mnie na przestrzeni lat i dlaczego pojawienie się The Veilguard wydaje się taki znaczący.

Może nie jestem już tą samą osobą, którą byłem wtedy, ale jedno pozostaje niezmienne: Dragon Age znaczy teraz tyle samo, co wtedy. Dla mnie nie ma drugiego takiego serialu. Od dnia, w którym po raz pierwszy wszedłem do Thedas na konsoli Xbox 360 na początku 2010 roku, jest on stale obecny w moim życiu. Nie tylko otworzyło mnie to na świat gier RPG, ale także pomogło mi przetrwać najtrudniejsze chwile, pozwoliło mi lepiej zrozumieć siebie na poziomie głęboko osobistym, a nawet częściowo zainspirowało kierunek mojej kariery. Stwierdzenie, że to ukształtowało moją osobowość, może zabrzmieć dramatycznie, ale jest w tym sporo prawdy.

Zrodlo