Zapytaj dowolnego zagorzałego telewizora o wybór najlepszych programów wszechczasów, a zabrzmi znajomy refren: The Sopranos, The Wire i Breaking Bad zazwyczaj okrzyknęli się na cześć Deadwooda na dokładkę.
Od tego czasu wielu pretendentów do tronu – Gra o Tron, Better Call Saul i Sukcesja, żeby wymienić tylko kilku – zniknęło, a każdy z nich pozostawił swój niezatarty ślad w krajobrazie telewizji. Ale 10 lat od finału nadszedł czas, aby dać kwiaty jednemu z zapomnianych synów złotej ery. Tak, to Boardwalk Empire zasługuje na swoje miejsce w kanonie obok reszty wielkich postaci wyrzeźbionych w telewizyjnym Mount Rushmore.
W końcu niewiele projektów mogłoby rozpocząć się od reżyserii Martina Scorsese, a potem być jeszcze lepszymi. Ale dokładnie tak stało się w przypadku Boardwalk Empire, dramatu HBO z czasów prohibicji, w którym Steve Buscemi wcielił się w Nucky’ego Thompsona, pozbawionego skrupułów przemytnika narkotyków z nadmorskiego miasteczka Atlantic City.
Jest domem dla najróżniejszych przyjemności – w tym wszelkich trunków, na które masz ochotę w Ameryce niedawno wyczerpanej ustawą Volsteada – serial rozgrywający się nad morzem jest ugruntowany przez niesamowity występ Buscemiego, który jest wystarczającym dowodem na to, jak bardzo pomijane jest Boardwalk Empire .
Tak silny i równie wszechstronny, jak wielki niedźwiedź szefa mafii Jamesa Gandolfiniego lub łamiący nazwiska schmoozer Jona Hamma z Madison Avenue, Nucky Thompson grany przez Buscemiego to niezwykle złożona główna bohaterka, która nie tylko natychmiast podnosi poziom serialu, ale także każda fabuła i postać, która pojawia się w jego powaga.
Buscemi jest jednocześnie przerażający, romantyczny, pochlipujący i znakomity polityk z prawdziwie machiewelistycznym zacięciem. Nucky, prawdziwy aktorski tour-de-force, ma jedną sztuczkę, której nie potrafią inni mu podobni: przegrywa. I często przegrywa. Choć fascynujące jest obserwowanie jego podstępnych sztuczek okrążających gangsterów od Nowego Jorku aż po Florydę, to jednak zdolność Boardwalk Empire do szturchania i szturchania nietypowego głównego bohatera w Buscemi i patrzenia, jak znów powstaje z niczego w trakcie sezonów (a nawet od odcinka do odcinka), co jest najbardziej przekonujące.
Wypij to
Mimo że Nucky Thompson tak wiele razy niemal odrywał się od sceny Boardwalk, są to momenty, w których odbija się od wielkich i mniej wspaniałych historii Ameryki z początku XX wieku (w tym Ala Capone, „Lucky” Luciano i Arnolda Rothsteina). gdzie serial naprawdę śpiewa.
Bohater jest tak dobry, jak jego złoczyńca, a w przypadku Boardwalk Empire serial i główna rola są tak dobre, jak jego drugoplanowa obsada. Twardy brat Nucky’ego Eli (Shea Wigham), była zwolenniczka prohibicji Margaret Schroeder (Kelly Macdonald) i wyniszczony wojną protegowany Nucky’ego Jimmy Darmody (Michael Pitt) – który wypełnia głowę najróżniejszymi dzikimi aspiracjami – zostali namalowani na tyle bogato, aby móc prowadzić serię w razie potrzeby. Uwaga także dla Nelsona Van Aldena granego przez Michaela Shannona, religijnego agenta „Prohi”, którego wątek szybko popada w szaleństwo i farsę, prawdopodobnie występując samotnie jako jedna z najzabawniejszych postaci ostatniego półtorej dekady i wydająca się być żywą postacią ucieleśnienie mema przedstawiającego SpongeBoba otoczonego ciemnymi, wilgotnymi i pokrytymi szumowinami ścianami. Są szalone przejażdżki i są szalone przejażdżki Nelsona van Aldena.
Stamtąd wpadają inni – w tym wiecznie czarujący Owen Charliego Coxa, ranny fizycznie i psychicznie Richard Harrow (Jack Huston) i absurdalny śledczy Stephena Roota Gaston Means. Nie wspominając o jego pysznych złoczyńcach, takich jak nikczemny Doktor Narcisse Jeffreya Wrighta i – w jednosezonowym szturmie – Bobby Canavale w roli łatwego do złości Gypa Rosettiego. Jeśli połączysz ze sobą światowej klasy aktorów i postaci, masz już zadatki na dobrą zabawę. Ale co więcej, pisarstwo Boardwalk Empire wypycha je na terytorium wszechczasów.
Twórcy tacy jak Breaking Bad rozumieli wartość wspierania niebezpiecznych ludzi w sytuacjach, których nie da się wygrać, ale moim zdaniem Boardwalk idzie jeszcze dalej. Serial HBO nie ma ustalonej struktury: najważniejsze wydarzenia, akty przemocy i śmierć mogą – i rzeczywiście – zdarzają się nie wiadomo skąd. Takie podejście do zakłócania formy i rytmu oznacza, że Boardwalk Empire nie jest przewidywalne – to zarzut, który można postawić większości dramatów.
Weźmy na przykład pierwsze dwa sezony Boardwalk Empire. Jeśli oglądasz po raz pierwszy, będziesz prawie pewien, dokąd to wszystko zmierza i które postacie zyskują na znaczeniu. Potem – bam. Wszystko zniknęło. Chociaż nie będę spoilerować Dokładnie co się dzieje, finał drugiego sezonu jest nagłym szokiem dla systemu, który grozi wykorzenieniem całego serialu w taki sam sposób, w jaki robi to „International Assassin” The Leftovers czy „Through The Looking Glass” Lost. Tylko wielcy mogą mieć pewność, że wyrównają myśleć takiego zwrotu akcji – nie mówiąc już o jego realizacji.
Podsumowując, Boardwalk Empire to potężna mikstura tego, co sprawiło, że era prestiżowej telewizji była tak przyjemna do oglądania. Jest to doskonała alchemia wszystkiego, co było wcześniej; łączy w sobie dogłębne studium charakteru Mad Men z niebezpieczeństwami związanymi z bronią i gangsterami w serialach kryminalnych HBO z eksperymentalnymi sekwencjami snów i odcinkami, dzięki którym Rodzina Soprano odniosła taki sukces (nie powinno więc dziwić, że Boardwalk Twórca Imperium, Terence Winter, odegrał ogromną rolę twórczą w „Rodzinie Soprano”, a Steve Buscemi wyreżyserował jeden z najlepszych wpisów w „Pine Barrens”).
Jedyny minus – krótszy sezon finałowy i te Retrospekcje Nucky’ego – w rzeczywistości działają jeszcze lepiej po ponownym obejrzeniu, nadając współczesnym scenom dodatkowego ładunku emocjonalnego, a jednocześnie zamykając kilka pozostałych luźnych końców serialu.
A skoro już o nierozstrzygniętych sprawach mowa, ostatnie momenty są równie satysfakcjonujące, jak blaknięcie Rodziny Soprano w czerni czy walka Waltera White’a z bronią. Idealny moment, w którym zatacza się koło, który faktycznie wpisuje się w tematykę serii, a nie po prostu istnieje, by wywołać szok? Pocałunek szefa kuchni.
Podobnie jak wielu innych, mam własną listę najlepszych programów telewizyjnych, którą chowam jako „tłuczoną szybę w nagłym przypadku”, gdyby kiedykolwiek zostałem osaczony na imprezie i zmuszony do mówienia o nich dosłownie. wszystko. Dla mnie zawsze byli to Mad Men, z The Wire i The Sopranos na drugim miejscu. Czasami dorzucę post-smutne arcydzieło Damona Lindelofa The Leftovers jako opcję wieloznaczną.
Teraz czas się tym napić: Boardwalk Empire, z wyjątkową rolą główną i obsadą, która prowadzi nas przez pięknie brutalny okres w historii Stanów Zjednoczonych, należy do najlepszych z nich. To naprawdę Jest jedno z najwspanialszych przedstawień wszechczasów.
Aby uzyskać więcej informacji, sprawdź nasze osobne rankingi 100 najlepszych programów telewizyjnych wszechczasów. Przyjrzyj się więc nowym programom telewizyjnym, które będą dostępne do końca 2024 r. i później.