Poczdam, Niemcy, 23 września (AP) Socjaldemokraci prezydenta Olafa Scholza zwyciężyli w niedzielnych wyborach we wschodnich Niemczech, Brandenburgii, dając mu niewielką przewagę nad rosnącą partią prawicową – wynika z sondaży. Głosowanie odbyło się trzy tygodnie po zwycięstwie w dwóch innych krajach wschodnich Niemiec.
Według ostatecznych wyników opublikowanych w niedzielny wieczór przez państwową administrację wyborczą, socjaldemokraci zdobyli 30,9 procent głosów w wyborach parlamentarnych w Brandenburgii, państwie położonym niedaleko Berlina. Na drugim miejscu znalazła się skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec z 29,2 proc.
Przeczytaj także | Premier Modi przemawia do indyjskiej diaspory w Nowym Jorku: Premier Narendra Modi powiedział podczas swojego przemówienia w USA, że „indyjskie Namaste stało się międzynarodowe i z lokalnego stało się globalne” (obejrzyj wideo).
Nowy ruch lewicowy, Sahra Wagenknecht Alliance (BSW), zajął trzecie miejsce z 13,5%, a za nim plasowali się centroprawicowi Chrześcijańscy Demokraci z 12,1%.
Pierwsze miejsce dla socjaldemokratów przyniosło wytchnienie oblężonemu Scholzowi, którego trójpartyjna koalicja rządząca dotychczas w tegorocznych wyborach osiągała słabsze wyniki.
Przeczytaj także | „AI oznacza dla mnie ducha amerykańsko-indyjskiego”: premier Narendra Modi przemawia do indyjskiej diaspory w Nowym Jorku (obejrzyj wideo)
Socjaldemokraci rządzą Brandenburgią nieprzerwanie od zjednoczenia Niemiec w 1990 r., a jej utrata byłaby poważnym niepowodzeniem dla Scholza, który ma swój okręg wyborczy w stolicy kraju związkowego Poczdamie.
Scholz oświadczył, że chce zostać kandydatem tej partii na kanclerza w jesiennych wyborach federalnych, a niedzielne głosowanie będzie obserwowane pod kątem tego, co może ono wskazać na jego przyszłość polityczną.
Scholz z Nowego Jorku, gdzie brał udział w posiedzeniu Organizacji Stanów Zjednoczonych, relacjonuje niemiecka agencja informacyjna DPA: „Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że wygraliśmy”.
Jednak sukces socjaldemokratów w Brandenburgii – po porażce gdzie indziej – w dużej mierze przypisano nie Scholzowi, ale wysiłkom popularnego gubernatora kraju, Dietmara Woidkego.
W trakcie kampanii zdystansował się od Scholza i zaryzykował, obiecując rezygnację ze skrajnej prawicy, jeśli wygra.
W niedzielny wieczór mógł świętować swoje polityczne przetrwanie.
„To dla mnie ważne zwycięstwo, ważne zwycięstwo mojej partii i ważne zwycięstwo kraju związkowego Brandenburgia” – powiedział Woidk po zamknięciu lokali wyborczych.
Stwierdził jednak również, że jego zdaniem silna obecność prawicy oznacza, że jest jeszcze nad czym pracować.
„Oni (AFD) zdobyli około 30 procent, wielu wyborców głosowało na AFD i to dużo. Musimy więc pomyśleć o tych wynikach i poprawić naszą politykę” – powiedział Woidtke The Associated Press.
Skrajnie prawicowa partia zyskała poparcie w obliczu rosnącego sprzeciwu wobec masowej imigracji do Niemiec w ciągu ostatniej dekady i niedawnych ataków ekstremistycznych. Niegdyś silna niemiecka gospodarka słabnie, zwiększając ogólne poczucie niepokoju.
Niedzielne głosowanie było następstwem zaciekłej kampanii wyborczej skupionej na kwestiach imigracji, bezpieczeństwa wewnętrznego i pokoju. Zarówno skrajna prawica, jak i Nowa Lewica chcą odciąć dostawy broni do Kijowa, podczas gdy Ukraina stara się bronić przed masową rosyjską ofensywą.
Alternatywa dla Niemiec zdobyła najwięcej głosów w Turyngii i dobrze wypadła także w wyborach 1 września w Saksonii. Duży wpływ wywarła także nowa lewicowa partia BSW, podczas gdy partie w niepopularnym rządzie krajowym Scholza osiągnęły wyjątkowo słabe wyniki – podobnie jak ponownie w niedzielę w Brandenburgii.
Głosowanie w Turyngii było pierwszym zwycięstwem wyborczym partii prawicowej w Niemczech od czasów II wojny światowej. Wzbudziło to obawy w Niemczech i za granicą dotyczące rosnącego poparcia dla skrajnej prawicy w Niemczech, państwie członkowskim NATO i największym kraju Unii Europejskiej.
W niedzielne popołudnie pod koniec głosowania grupa demonstrantów sprzeciwiających się AfR zebrała się przed restauracją, w której zebrali się zwolennicy partii skrajnie prawicowej, aby zapoznać się z wynikami wyborów.
Ich śpiew i gwizdanie miały zakłócić imprezę. Jeden z nich niósł plakat z napisem „AfD to rok 1933”, nawiązującym do roku, w którym Adolf Hitler i naziści doszli do władzy. (AP)
(To jest nieedytowana i automatycznie wygenerowana historia z kanału Syndicated News, personel LatestLY mógł edytować tekst treści lub nie)