Po zagraniu w Dragon Ball: Sparking Zero jestem przekonany, że gra ta ma wszystko, czego potrzeba, aby ożywić wojowników walczących na arenach anime

Zawodnicy aren anime od lat znajdują się w niezręcznej stagnacji, w dużej mierze z powodu monumentalnej luki pozostawionej przez Dragon Ball Z – ostatni tytuł serii, Dragon Ball Z Budokai Tenkaichi 3, został wycofany w 2007 roku. W związku z jego nieobecnością, obiecujące serie anime, takie jak Demon Slayer, Jujutsu Kaisen i My Hero Academia, próbowały powtórzyć ich sukces, ale zabrakło jej soku, by stać się kolejną wielką franczyzą anime o bijatykach. Jednak wraz z wielkim powrotem serii poprzez Dragon Ball: Sparking Zero, istnieje realna obawa, że ​​ulubiona przez fanów franczyza stanie się ofiarą własnego sukcesu, nie spełniając oczekiwań.

Po spędzeniu około dwóch godzin na grze, mogę powiedzieć, że Sparking Zero nie trzyma się kurczowo swoich poprzednich sukcesów. Nie tylko wykracza poza dostarczanie eksplozywnej akcji z poprzednich części serii, ale także wynosi ją na wyżyny, pozwalając fanom puścić wodze fantazji bardziej, niż jakakolwiek inna gra Dragon Ball pozwoliła im od tamtej pory.

Przesadzić

(Źródło zdjęcia: Bandai Namco)

Zrodlo