O mój Boże – to ja

Z tej samej szkoły subtelnie obróconych disco wiggles, co najbardziej popowe momenty Arthura Russella, „Check Your Face” romansuje ze zdrowym rozsądkiem — Wilkins namawia go, by „doprawił mnie rozumowaniem” i staje się tak mocny, że jest duże prawdopodobieństwo, że ten potencjalny uwodziciel w ogóle nie rozumie zrównoważonego obiektu swoich uczuć. Mówi subtelnie i przenikliwie o tym, jak koncepcje takie jak zdrowy rozsądek, granice i przepustowość stały się modnymi słowami, ale także widzi złudzenie próby ostatecznego ich osiągnięcia jako ujmujące, ponieważ najfajniejsze linie basowe kontrastują z przesadnym mruczeniem Wilkinsa. Bardziej marzycielska „Oh Minutiae” ujmuje nabożny wpływ z innej perspektywy, to walcująca pieśń pochodni grana na czymś, co brzmi jak tani keyboard, o drobnych nagrodach, które można znaleźć w otaczającym cię świecie: wodorosty, „śmiesznie wyglądające liście dębu”, „płatki śniegu i kukurydzy” norweskiej zimy. „Mówią, że diabeł tkwi w szczegółach” – śpiewa Wilkins, wymyślając kolejny piękny, dziwaczny aforyzm: „Myślę, że to tylko fraza… Nie wszystkie dobre rzeczy noszą imiona świętych”.

Te zabawne, dziwne i czułe piosenki są przedstawione w łagodniejszym świetle niż poprzednie albumy Wilkinsa, nie wspominając o niepokojącym SOK ROŚLINNYNiektórzy mogą narzekać na brak niepokoju O mój Bożeale jej kunszt śpiewania, porywające melodie i czarowanie nastroju są pewne i czarujące — przywodzą na myśl Wyjdź za mnie-era St. Vincent i niesamowitość późniejszej Cate Le Bon — i nie brakuje w niej dziwacznych szczegółów. Otwierający „The Wannabe” jest prosto zachwycającym, bluesowym neo-soulem, który nigdy nie popada w pastisz, ponieważ zmysłowość, której pragnie Wilkins, nie jest rutynową cielesnością, ale podstawowym ludzkim uczuciem: „Nie jestem rzeźbą” — śpiewa. „Wezmę frustracje/Po prostu pozwól mi wrócić do mojego ciała”. „Pomocy, zostałam umieszczona w kontekście!” lamentuje nad przypiętym motylem oburzeniem bycia nieprawidłowo postrzeganą z ironicznym humorem — „Utknęłam na tylnych nogach/Mówię językami, których nigdy nie znałam” — i namacalnym, odczłowieczającym pięknem: dzwonki jak stuknięte słoiki, fragmenty wypełnień bębnów soulowych, delikatnie wznoszące się akordy akustyczne.

Kruchość tego wszystkiego jest podparta potencjalnym zniszczeniem, które czai się na obrzeżach. „My Berenice”, opowieść o obsesji i rozstaniu, jest podejrzanie czysta i pełna miłości, aż do końca, kiedy wybucha histerią: „Mówią, że sam sobie kopiesz grób”, śpiewa Wilkins, narastając w przypływie złości, „ale ja też jej wykopałem”. Cover piosenki Shirley Collins z 1960 r. „Dziewczyna z kosmosu” (z podtytułem „(Shirley’s)”) to prorocza opowieść o dziewczynie działającej wbrew własnym interesom, opowiedziana poprzez ostrzeżenie jej matki przed niebezpiecznym urokiem technologii kosmicznej; kończy się wrzaskiem Wilkins pełnym bólu przy ostrym, upartym gitarze. „And I Have a Blessed Life” to uporczywe zaklęcie wdzięczności, które trwa pośród przywoływania grozy i sejsmicznego basu. „Life is Nietzsche on the beach/And then you die” – śpiewa Wilkins w ekstatycznym zakończeniu.

Zrodlo