Miłość, recenzja Sitara: pełne dobrych intencji, ale letnie podejście do dysfunkcyjnych rodzin

Miłość, Sitara rozpoczyna się ślubem w Kerali, a Tara Sobhity Dhulipala jest w trakcie bezwstydnego przedstawienia swojej dysfunkcyjnej rodziny. Na zewnątrz przedstawiając urojeniowo szczęśliwy obraz idealnej grupy, rodzina Tary udoskonaliła sztukę swobodnego maskowania prawdy. To typowa toksyczna indyjska rodzina, która kieruje się hipokryzją i skrywa w sobie kilka skrywanych sekretów, wystarczających, aby ją rozerwać.

Tara sama jednak nie prowadzi idealnego życia, trzymając się planu. W drugiej scenie widzimy ją panikującą w klinice, gdy dowiaduje się, że jest w ciąży, przerażoną odkryciem, że antykoncepcja działa tylko w 95 procentach przypadków. Pełna emocji składa zaimprowizowaną propozycję małżeństwa swojemu chłopakowi, szefowi kuchni, Arjunowi (Rajeev Siddhartha), z którym łączy burzliwa romantyczna historia – w wygodny sposób ukrywając prawdę o swojej ciąży. Para decyduje się na ślub w domu rodzinnym Tary w Kerali w tym samym miesiącu. Tak zaczyna się skomplikowany cyrk tajemnic, dociekań i kształtowania prawd.

Wadliwy romans nie ogranicza się tu tylko do głównej pary. Każdy romantyczny związek w filmie jest wadliwy. Pomoce domowe wydawane są za pijaków, a ulubione ciotki wdają się w nielegalne romanse z żonatymi mężczyznami. Film przedstawia niepokojący zbiór nieodpowiednich par, obnażając smutną rzeczywistość wielu indyjskich małżeństw.

Miłość, Sitara to satyryczna kpina z romantycznych związków. Od razu obnaża wady, bez większego owijania w bawełnę. Film znakomicie obnaża hipokryzję panującą w społeczeństwie, w którym ludzie publicznie potępiają innych za te same tajemnice, które sami skrywają. Z niezachwianą szczerością, Love, Sitara ujawnia wady i podwójne standardy, które często podkreślają nasze najbardziej intymne więzi.

Szczególnie podobała mi się próba wyważonego przedstawienia tradycjonalizmu i nowoczesności podjęta przez reżyserkę Vandanę Katarię. To jeden z nielicznych filmów, w których ta dwójka współistnieje i wskazuje na niezręczność tej paradoksalnej egzystencji. Nie usprawiedliwia to współczesnej kultury randkowania, ale kwestionuje także tradycyjny układ małżeński. Film odchodzi także od stereotypowego przedstawiania malajańskich gospodarstw domowych w kinie północnoindyjskim, gdzie domy zredukowane są do rozbudowanych świątyń z pokojami.

Jeśli chodzi o kreację, Dhulipala wykonała dobrą robotę, grając ułomną, pomieszaną i samolubną kobietę, która nie potrafi ustalić swoich priorytetów. Tara nie jest napisana w sposób, który cię poruszy lub sprawi, że będziesz współczuć jej i jej kłopotom, które sama sobie narzuca, ale stanowi miłe oderwanie się od stereotypowych skrajności kobiet przedstawionych na ekranie. Nie będziesz czuł do niej zbyt wiele współczucia, ale być może o to właśnie chodzi.

Jednak Siddhartha i Virginia Rodrigues dają najlepsze występy ze wszystkich. Obaj aktorzy wnoszą uspokajający akcent do otaczającego ich chaotycznego życia. Ich spokój, w przeciwieństwie do otaczających ich hipokrytów, jest przyjemny i zachwycający. Sekwencje gotowania Siddharthy działają oczyszczająco, a opanowanie Rodrigues w sposobie, w jaki radzi sobie ze wszystkim, jest główną atrakcją. Mimo że scenariusz nie oferuje obojgu zbyt wiele miejsca na wielowarstwową kreację, błyszczą w swoich rolach.

Miłość, Sitara ma dobre intencje i zaczyna mocno, ale ogólnie brakuje jej ogólnego wykonania. Poruszono tu tematy hipokryzji, fasady i niewierności, ale film pomija wpływ, jaki mogą one mieć na postacie i historię. Choć jest kilka mocnych scen, w tym ta, w której postać Rodriguesa załamuje się nerwowo po niepokojącym odkryciu, dynamika z biegiem czasu słabnie.

Szczególnie trudno jest oglądać rozmowy przy stole. Śmiech wydaje się wymuszony, a żarty nie dochodzą do lądowania. Przypominają bardziej poranne sesje jogi śmiechu niż zwykły rodzinny obiad. Mimo że film opiera się na pretensjonalności rodzin, te fałszywe wybuchy śmiechu stają się nie do zniesienia.

Miłość, Sitara ma wszystkie składniki dobrego filmu na papierze, z doskonałym posmakiem tradycji i nowoczesności oraz tym, że jedno i drugie ma głębokie wady, ale brakuje mu wykończenia. Ostatecznie wydaje się, że to dobry pierwszy szkic filmu, który ma potencjał przełożenia na coś bardziej wymagającego i złożonego, ale zamiast tego jest wydawany w pośpiechu, z na wpół ugotowanymi pomysłami. Film w wygodny sposób pomija to, jak okropna może być niewierność. Chociaż rozumiem, że Kataria mogła chcieć, aby film nie był zbyt ciężki lub nie sprawiał wrażenia lekcji moralnej na temat monogamii, niemniej jednak narracja mogłaby być bardziej przekonująca, gdyby uwzględniła realia problemów związanych z związkami, które porusza.

Niektóre tropy wydają się źle dopasowane i pełnią funkcję niepotrzebnych wypełniaczy fabuły, rozrzuconych po całym filmie w celach dekoracyjnych. Na przykład tata Arjuna, emerytowany oficer wojskowy, jest niczym więcej niż rekwizytem, ​​który został dodany do filmu jako kolejny przykład dysfunkcjonalnego związku. Jest tam tylko po to, by pogardzać, rzucać synowi rozczarowane spojrzenia i nosić pretensjonalną odznakę wyższości. Film mógłby, szczerze mówiąc, dobrze sobie bez niego poradzić, a przynajmniej dać mu kilka bardziej znaczących scen, aby usprawiedliwić jego obecność.

W przeciwieństwie do nich, niektóre tropy charakteru były wspaniałe w swojej niewielkiej obecności, ale mocno niewykorzystane. Na przykład B Jayashree gra dziką babcię Tary. Sama nie przeprasza, uwielbia przeglądać gazety w poszukiwaniu zabawnych nekrologów i wie, kiedy odpuścić. Oglądanie każdej jej sceny z przyjemnością ogląda się Jayashree. Jednak choć początkowo jej postać wydaje się ważna, wkrótce nieoczekiwanie schodzi na dalszy plan; jakby reżyser o niej zapomniał.

Jednak pomimo swoich niedociągnięć Miłość, Sitara jest przyzwoitym podejściem do dysfunkcji rodzinnych w indyjskich rodzinach, które skutecznie kontrastuje stare i nowoczesne relacje, nigdy jednak nie faworyzując jednego nad drugim. To film, w którym odbijają się obłudne standardy społeczne, które ubolewa nad niestabilną, pełną wzajemnych relacji kulturą młodych ludzi, a mimo to, jeśli utrzymuje się ją w tajemnicy, wygodnie toleruje niewłaściwe relacje. Ukazuje, jak lubieżne błędy nękające ludzi zostały dobrze ukryte pod maską idealizmu.

Gdyby tylko film nie wahał się przed podjęciem tematu z nieco większym zaangażowaniem, prawdopodobnie znalazłby się na liście ulubionych filmów wielu kinomanów, w tym mnie. Niestety, tak nie jest. Chociaż Miłość, Sitara może nie jest tak dobra, jak mogłaby być, jest to szczera próba ukazania ewoluujących wymiarów miłości i związków, nawet jeśli nie zarysowuje się to pod powierzchnią.

Ocena: 6/10

Zrodlo