Lendoiro odpowiada Tebom: "Uważa się za mistrza futbolu, a jest po prostu luksusowym pracownikiem"

Hkilka dni temu Javiera Tebasana konferencji prasowej po opublikowaniu limitów wynagrodzeń, oskarżył Augusto Césara Lendoiro o zbudowanie Super-Dépor kosztem pozostawienia ogromnego długu. „Dzięki Lendoiro zaczął grać w Europie i ostatecznie był winien 90 milionów Urzędowi Podatkowemu, więc ja też tworzę świetny klub” – brzmiały jego słowa. I w tym względzie Były prezes drużyny A Coruña broni tego, co miał na myśli Super Depor i oskarża Tebasa o „szantaż”. W ten sposób między innymi nazywa to, co wydarzyło się w „sprawie Fuenlabrada”.

Oto pełny tekst listu Lendoiro…

Tebas „pamięta” Super Depor.

Tydzień temu Javier Tebas na jednej z tych konferencji prasowych, które uwielbia, podczas których „strzela” bezlitośnie do klubu, prezydenta lub organizacji, „przypomniał sobie” Super Dépor.

Po naszkicowaniu uśmiechu, który straszy, bo zapowiada, że ​​już cieszy go zło, które przygotował, odpowiedział w ten sposób na pytanie o sytuację tych z Mestalla.

„Valencia była świetnym klubem, ale nie zapominajmy o długach, z którymi się skończyła. To samo przydarzyło się Deportivo de La Coruña i Lendoiro. Grał także w Europie i jak Augusto opuścił klub? Jest winien 90 milionów euro klubowi Podatek agencyjny. Więc ja też byłbym świetnym klubem. Niech każdy, kto przyjdzie, zapłaci”.

Biorąc pod uwagę dziwne milczenie Depora i prasy, uważam, że mam prawo i obowiązek ustosunkować się do każdej oceny tego, kto uważa się za mistrza futbolu, ponieważ zarządza wszystkimi swoimi pieniędzmi, ale jest tylko pracowniczy Deluxe.

Teby jak zwykle manipulują rzeczywistością. I on o tym wie. Nie utrzymuje się, że oznacza to nas jako „rara avis”, jeśli chodzi o organ podatkowy. Wie lepiej niż ktokolwiek inny, że zdecydowana większość klubów jest zadłużona wobec skarbu państwa na bardzo znaczne sumy, co wówczas nie wyglądało na to.

Deportivo nie było też wyjątkiem w zasadzie „kto przychodzi, płaci”. W sumie pojawienie się nowego zarządu zbiegło się w czasie z trudną sytuacją ekonomiczną… ale taką, o której było wiadomo już przed kandydowaniem.

Przeżyłem to w obu znaczeniach. Kiedy przybyłem w 1988 roku, znalazłem klub z dużym długiem, ale dobrze o tym wiedziałem. W 2014 r., kiedy akcjonariusze zdecydowali się na zmianę – chciałem to kontynuować – zarząd Tino Fernández nie tylko znał księgi rachunkowe, ale zostały one skontrolowane przez syndyków masy upadłościowej.

To haniebne, że prezes LaLigi sprowadza Súper Dépor do „wspaniałego klubu, który grał w Europie”. Na wypadek, gdyby Tebas zapomniał – lub ponieważ nie lubi piłki nożnej, być może nigdy się o tym nie dowiedział – przypomnę mu, co miał na myśli ten Súper. Potępiaj tego, który drwi.

Podsumowując, powiemy, że był mistrzem Ligi, dwóch Pucharów i trzech Superpucharów, że wystąpił w pięciu kolejnych Ligach Mistrzów – w tym w półfinale – i że zdobył sympatię milionów Hiszpanów którzy powitali go jako swój drugi zespół.

Osiągnięcie tego wszystkiego, nawet jeśli po 25 latach zostawisz go ze znacznym kredytem hipotecznym, ale spłacanym w ciągu 35 lat, nie jest w zasięgu każdego.

Tebas o tym wie, ponieważ także próbował przewodzić mistrzowskiemu klubowi, ale udało mu się przenieść go jedynie do drugiej ligi. Zaczynał jako prezydent Huesca. Przyjął go w Trzeciej Dywizji, a po pięciu latach pozostawił w tej samej kategorii.

Potem spróbował tego z Badajozem. Brał udział w przygodzie Marcelo Tinellego polegającej na budowaniu wspaniałego klubu. Pozyskali wybitnych argentyńskich zawodników, ale nie awansowali z drugiej ligi. Tinelli, w obliczu niepowodzenia sportowego i gospodarczego – wkrótce po likwidacji Badajoza – przekazał ster Tebasowi, który przeszedł przez klub bez bólu i chwały.

Po pełnieniu funkcji „agenta strategicznego” dla Xerez, Rayo, Valladolid i Majorki… został doradcą Pitermana, prawnikiem i wiernym giermkiem. Jestem pewien, że do dziś pamiętają ich kibice Racingu i Alavés. Pamiętają ich nie ze względu na osiągnięcia, ale ze względu na szaleństwa, długi i niebezpieczeństwo zniknięcia, którym się poddali.

Mając taki przebieg służby, Tebas ośmiela się śmiać z Super Depor. Jaką wspaniałą okazję przegapił, zamiast nim pogardzać, poproś swoich fanów, aby mu wybaczyli!

Javier Tebas wie, że miasto pod przewodnictwem rady miejskiej uznało go za „persona non grata” za jego katastrofalne decyzje. Przejdzie do historii jako człowiek, który niesprawiedliwie skazał nas w „sprawie Fuenlabrady” i który porzucił nas w sprawie morderstwa Jimmy’ego. Te godne pożałowania decyzje zawsze będą zajmować pierwsze miejsca na najciemniejszych kartach historii klubu.

Tebas, którego uważam za dobrego prawnika, nie drżał, gdy podpisywał złamanie narzuconej przez siebie zasady: „wszystkie mecze ostatniego dnia Ligi będą rozgrywane w tym samym czasie”. Cóż, nie. Jedynie Deportivo-Fuenlabrada zostało zawieszone – z powodu covidu u kilku zawodników Madrytu – zamiast robić to we wszystkich meczach.

Jego decyzja wysłała Deportivo do Drugiej B… bez możliwości zagrania ostatniego dnia, w którym miały miejsce akcje, które skłoniły do ​​zastanowienia się nad możliwymi porozumieniami lub naprawami.

I o ile „sprawa Fuenlabrady” była bardzo smutna, o tyle sprawa Jimmy’ego graniczyła z powszechnym buntem. Javier Tebas miał czelność zmusić Atlético-Deportivo do rozegrania meczu kilka godzin po morderstwie.

Ultra „katolicki” Tebas zdaje się rozumieć w bardzo szczególny sposób to wielkie przykazanie, aby „kochać bliźniego swego jak siebie samego”. Kwalifikuje się, nie zawieszając meczu i żegnając się ze mną, jako jedynym ambasadorem LaLigi, za udział w pogrzebie Jimmy’ego.

Można by pomyśleć, że rozumie, że niektórzy ludzie nie mają prawa do życia. Ultra Tebas zdaje się odmawiać tego prawa Jimmy’emu, Riazor Bluesowi, ponieważ uważa go za ultra. Wybacz mu Panie.

Czy Teby miały, czy też nie, mocne powody, aby prosić deportivistów o przebaczenie?

Tak postępuje złowrogi lider LaLigi. Kluby dobrze by zrobiły, gdyby pamiętały, że Tebas jest ich pracownikiem. Super luksusowy pracownik, ale jednak pracownik. Złe jest to, że dali mu klucze do kasy i kontroli ekonomicznej. Nie panikować.

Augusto Césara Lendoiro.

Były prezes RCDeportivo.



Zrodlo