Hołd dla Toto Schillaciego, przeciętnego człowieka, który zdawał się być zdolny do wszystkiego

Toto Schillaci stał w kolejce w swojej lokalnej klinice w Palermo w zeszłym roku, gdy nagle wpadła grupa zamaskowanych mężczyzn w kamizelkach kuloodpornych. Byli członkami ROS, jednostki specjalnej karabinierów. W kolejce przed Schillacim stał Andrea Bonafede. Albo przynajmniej tak twierdził. Bonafede nie działał, jak tłumaczy jego nazwisko, w dobrej wierze, gdy stawił się na wizytę. Był kimś innym, kimś, kto był na wolności przez 30 lat. Był Matteo Messiną Denaro, najbardziej poszukiwanym członkiem Cosa Nostry.

Gdy rozeszła się wieść o schwytaniu U Siccu, ekipy informacyjne nie mogły uwierzyć w swoje szczęście w znalezieniu Schillaciego wśród niewinnych gapiów. „To było jak coś z Dzikiego Zachodu” – powiedział z niedowierzaniem. Mafia od dawna stygmatyzuje Sycylię. Odważni prokuratorzy, tacy jak Giovanni Falcone, Paolo Borsellino i wielu innych, stracili życie, próbując to usunąć. Schillaci, który zmarł w tym tygodniu w wieku 59 lat, zrobił coś, aby w przenośni samemu to wymazać.

Przez całą swoją karierę, ale szczególnie podczas Mistrzostw Świata, które Włochy gościły w 1990 r., dał Sycylii coś, z czego można być głęboko dumnym. Rok przed turniejem Toto był wciąż stosunkowo nieznany. „Nie postawiłbym ani lira na to, że dostanie się do drużyny narodowej” – powiedział wówczas.

Schillaci miał 25 lat i spędził niemal całą swoją karierę na wyspie, grając w niższych ligach. Niebieski, który znał najlepiej, nie był Azzurro drużyny narodowej. To był oleisty kombinezon mechanika, który zakładał, gdy pracował w warsztacie samochodowym, aby związać koniec z końcem. To miało zostać wykorzystane, aby go poniżyć, gdy opuścił drużynę Serie B Messina, jedyną drużynę, jaką kiedykolwiek znał, dla największego klubu po drugiej stronie cieśniny; Juventusu.


Schillaci i Roberto Baggio w Juventusie (Alessandro Sabattini/Getty Images)

W Turynie, dokąd tak wiele osób z południa wyemigrowało, aby pracować w fabrykach FIAT należących do rządzącej rodziny Juventusu, Agnelli, nadal był dyskryminowany ze względu na swoje pochodzenie. Graffiti było rozpylane na zewnątrz jego apartamentów i nawet gdy Juventus grał na pięcie włoskiego szpilka w Bari, Schillaci nie czuł solidarności. Musiał znosić przyśpiewki, które okrutnie grały na jego przeszłości, nie wspominając o historii o tym, jak jego brat został rzekomo przyłapany na kradzieży opon. „Ruba le gomme” – śpiewali. „Schillaci ruba le gomme”. On kradnie opony.

Na Italia 90 Schillaci zamiast tego skradł serca. I uwagę świata.

Jego pierwszy sezon w Juventusie przebiegł dobrze. Strzelił gola co drugi mecz w swojej pierwszej kampanii w najwyższej klasie rozgrywkowej, wygrywając Puchar Włoch i Puchar UEFA. Kiedy otrzymał powołanie do reprezentacji Włoch, podziękował prezesowi Juventusu Giampiero Bonipertiemu za danie szansy komuś, kto spędził całą swoją karierę, walcząc o awans z czwartej do drugiej ligi. Nikt nie spodziewał się, że zagra w pierwszym składzie Włoch na Mistrzostwach Świata. Rozpoczął jeden z meczów rozgrzewkowych, ale skończył się źle. Włochy zremisowały 0:0 z Grecją i opuściły boisko przy kakofonii gwizdów i buczenia.

Wydawało się, że to nieudana próba partnerowania innej ikonie, którą zabrano nam zbyt wcześnie, wielkiemu Gianluca Vialliemu. Ta rola w ataku Włoch początkowo przypadła Andrei Carnevale, dwukrotnemu zdobywcy Scudetto, z mistrzami tego sezonu, Napoli. Ale nie trwało to długo.

Bezbramkowo wchodząc do ostatniego kwadransa meczu otwarcia przeciwko Austrii, podjęto decyzję o wycofaniu Carnevale. Jego następcą nie był partner Vialliego w Sampdorii, Roberto Mancini, który nawet nie znalazł się na ławce rezerwowych. Zamiast tego Azeglio Vicini dał sygnał Schillaciemu, aby wszedł na boisko. Kilka minut później zdobył zwycięską bramkę. To mogła być jednorazowa sytuacja. Faith została zatrzymana w Vialli i Carnevale na kolejny mecz przeciwko USA, ale ponieważ nadal mieli problemy, Vicini przygotował zmianę na ostatnie spotkanie fazy grupowej z Czechosłowacją. Schillaci połączył z Roberto Baggio i pod wieloma względami zdefiniowali Puchar Świata.

Serpentynowa bramka Baggio uświadomiła światu jego potencjał do wygrania Złotej Piłki. Miał zostać najlepszym graczem na świecie, ponieważ Maradona dokonał samozniszczenia. Niemniej jednak to był turniej Schillaciego. Strzelił gola ponownie i nie przestał. Włosi wspominają ten turniej jako lato Notti Magiche; Magic Nights, euforyczny tekst zaczerpnięty z piosenki Edoardo Bennato i Gianny Nannini, która stanowiła ścieżkę dźwiękową tego lata.

Schillaci grał jakby był zaczarowany, jego jasne oczy były oszołomione jego nagłymi, ulotnymi mocami.


(Jean-Yves Ruszniewski/Corbis/VCG przez Getty Images)

Zaledwie dwanaście miesięcy po zakończeniu kariery Capocannoniere w Serie B pod wodzą trenera Messiny Zdenka Zemana, który palił papierosy, zdobył Złotego Buta na domowym mundialu. Sześć z siedmiu goli dla Włoch strzelił w ciągu tego miesiąca, a gdy Baggio dołączył do niego w Juventusie, przyszłość wydawała się należeć do nich. Schillaci był człowiekiem odmienionym. Z mechanika zmienił się w gwiazdę rocka. Gdy 123 uczestniczki konkursu Miss Italia z tamtego roku zostały zapytane, z którym piłkarzem reprezentacji chcieliby się najbardziej umówić, 87 wybrało właśnie jego. Drugie miejsce, Walter Zenga, otrzymał tylko osiem głosów.

Gdy lato osiągnęło zmierzch, Schillaci wrócił do dzielnicy Palermo, w której dorastał; CEP. Jego biały Jaguar przeciskał się przez tłum, który falował jak pobliskie morze. Pisano i recytowano dla niego wiersze, gdy „Toto Mondiale” skręciło w jego starą ulicę przy Via Luigi Barba.

Kiedy Włochy grały we wrześniu w meczu towarzyskim z Holandią, Włoska Federacja Piłkarska postanowiła wykorzystać okazję i skorzystać z Toto-manii. Zagrali na Renzo Barbera w Palermo. To był pierwszy raz, kiedy reprezentacja narodowa pojawiła się na Sycylii od 38 lat. Schillaci zrobił to, czego nie zrobił żaden polityk, który chciał zbudować most między Mesyną a lądem stałym. Zjednoczył Włochy i Sycylię, maszerując i wygrywając z Garibaldim w stylu. Kiedy bilety na mecz zostały wyprzedane, wściekli miejscowi, zdesperowani, by zobaczyć swojego bohatera, podnieśli kamienie i rzucali nimi w kasy biletowe. Większość CEP była tego dnia na trybunach.

Ostatecznie bohater miasta nie strzelił gola. Zamiast niego zrobił to Baggio. Ale ledwie się zaczęło, lato się skończyło. Przemknęło przed Włochami jak białka oczu Schillaciego. Nadprzyrodzone zdolności, którymi władał, opadły jak jesienne liście spadające spiralnie z drzew. Oczekiwania wzrosły. I były niemal niemożliwe do spełnienia. Łącząc siły z Baggio, miał rzucić wyzwanie i zatrzymać wielkie drużyny Milanu tamtej epoki. Ale odejście Bonipertiego i ciągłe zmiany trenera z Dino Zoffa na Gigi Maifrediego i Giovanniego Trapattoniego utrudniły to nawet Baggio. Następnie prywatne życie Toto zostało rozdmuchane we wszystkich plotkarskich magazynach. Wypadek samochodowy, który zniszczył karierę Gigi Lentiniego, rekordowego transferu do AC Milan, miał miejsce, jak głosi legenda, gdy jechał do żony, z którą Schillaci był w separacji.

Ale zostawmy to.

Dla pokoleń Włochów Schillaci stał się symbolem najlepszego lata w ich życiu. Każdy z nas ma takie, za którym tęskni, a 1990 był nim dla milionów. Jak napisał w tym tygodniu w Sky Italia znakomity dziennikarz sportowy Paolo Condo, Schillaci nie tylko dał z siebie wszystko dla Włoch, gdy było to najbardziej potrzebne. Posunął się dalej. Wspomnienia o tym, jak kroczył z wyciągniętymi ramionami jak gimnastyczka artystyczna po zdobyciu kolejnego gola podczas Italia 90, ostro kontrastowały z mdłym, beznamiętnym słabym występem reprezentacji narodowej na tegorocznych Euro.

To co Wszystko. Człowiek z krwi i kości, który dzięki czystej determinacji wydawał się zdolny do wszystkiego. Pokazał, że nawet to, co ulotne, może paradoksalnie przetrwać.

(Ross Kinnaird/EMPICS przez Getty Images)

Zrodlo