Co jest nie tak z Nowym Jorkiem?

Misją Dare jest przywrócenie brudu i seksu, ale jak dotąd jego muzyka przypominała głównie LARP. Pysznie cielesne „Girls” zapoczątkowało jednoosobowe odrodzenie electroclash Harrisona Patricka Smitha, zmieniając go z dnia na dzień w błyszczącego It Boya magazynu i worek treningowy dla krytyków wyczerpanych przez sceny z Dimes Square. Ale zeszłoroczny niedopracowany Seks EP nie wykorzystał szumu medialnego. Teraz, po wzroście widoczności produkcji na ciasnym i zmysłowym „Guess” Charli xcx, debiutancki album Dare’a pojawia się w formie muzycznego manifestu. Tytuł, Co jest nie tak z Nowym Jorkiem? to pytanie retoryczne. The Dare, w swojej marynarce sprzedawcy używanych samochodów, z grzmiącym basem i napalonym, taneczno-punkowym luzem, jest tutaj, aby uratować miasto z jego bezpłciowego, pandemicznego snu i ponownie uczynić Nowy Jork zdeprawowanym.

Na 10 utworach, Co jest nie tak z Nowym Jorkiem? podwaja katalog Dare’a, jednocześnie podwajając wszystko, co sprawiało, że jego muzyka była tak mdła. Jest jeszcze bardziej podobny do LCD Soundsystem, ale z oślizgłym, śmieciowym akcentem; wyobraź sobie Jamesa Murphy’ego trenującego jako podrywacza. Przesiąknięty jest desperacją, by brzmieć ostro i fajnie jak nowojorscy rockerzy z mitów. Dare mówił o chęci przywrócenia rozpadu, przywrócenia ofensywnej zabawy do dance-rocka. To mogłoby ekscytować, gdyby zostało zrobione dobrze, a w pewnych elektryzujących momentach Dare jest blisko. Ale album w dużej mierze uderza jak kontaktowy haj, symulacja chaotycznego wieczoru. To jak BACHOR dla konsultantów mody, którzy chwalą się, że znaleźli się na liście.

Co jest nie tak z Nowym Jorkiem? jest podzielony pomiędzy typowymi dla Dare utworami — libido-maxxed hooks, gardłowe jęki — i oklepane próby delikatnej, post-benderowej głębi. Poddaje recyklingowi dwa najlepsze utwory ze swojej EP-ki, „Girls” i „Good Time”, które rzucają zmysłowy syntezatorowy bas i krzykliwe okrzyki w potężny przypływ pijackiej elektryczności. „Movement” podkręca adrenalinę do szczytowej potworności, podobnie jak „Pojawić się„przeprogramowany na taneczne szaleństwa z rozwalaniem ciał. Hit „I Destroyed Disco” jest jeszcze bardziej nieprzejednany, przywołujący na myśl zniekształcony dźwięk Justice. Zawiera niektóre z najbardziej aroganckich tekstów Smitha — „Rozbijam płyty, okulary, twarze, kopię cały świat w zęby moimi rozwiązanymi sznurowadłami” — ale działają, ponieważ angażuje się w bit. Ciemny bas dudni jak detonacje ładunków głębinowych i osiąga punkt kulminacyjny w fali uderzeniowej pipnięć. Złóż w kategorii electro-rozbić się.

Najczęściej ta muzyka wywołuje tylko mgliste wrażenie, że mogłeś ją już słyszeć wcześniej, w bardziej uderzającej wersji, przez bardziej innowacyjny zespół. „All Night” ma chwytliwe przyśpiewki, ale w większości wydaje się być lairy, pijacką wersją wczesnego MGMT. Mdły „You’re Invited” — w którym powtarza „You’re invitation” na rytmie Rapture inspo — brzmi jak slogan aplikacji, która zrewolucjonizuje branżę imprez prywatnych. Teledysk do bezpostaciowego „Perfumy” rzeczywiście wydaje się być fałszywą reklamą, wypełnioną szczupłymi modelkami w monochromatycznych ubraniach.

Zrodlo