Miasto Meksyk, Meksyk – Był to przypadek, w którym słowa prezydenta i działania jego administracji nie zdawały się pokrywać.
We wtorek Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości ogłosił, że Meksyk zwrócił się o przyłączenie się do sprawy Republiki Południowej Afryki, w której zarzuca się izraelskiemu rządowi popełnienie ludobójstwa na narodzie palestyńskim w Gazie.
Jednak już następnego dnia prezydent Meksyku Andres Manuel Lopez Obrador, znany jako AMLO, odmówił określenia działań Izraela jako ludobójstwa.
„Nie chcemy narzucać sobie tego typu definicji, która zamiast rozwiązać konflikt, tylko go zaostrza” – powiedział na porannej konferencji prasowej.
Był to najnowszy dowód dwuznacznego, poniekąd sprzecznego stanowiska Lopeza Obradora wobec Izraela i jego wojny w Gazie, która trwa już ósmy miesiąc.
Lopez Obrador i jego dziedzictwo na stanowisku były w ostatnich miesiącach pod lupą, gdy jego partia polityczna – Ruch Odrodzenia Narodowego (Morena) – przygotowywała się do kluczowego głosowania w całym kraju.
W najbliższą niedzielę w Meksyku odbędą się największe wybory w historii, których stawką jest każde miejsce w Kongresie i prezydentura. Głosowanie traktowane jest jako referendum w sprawie ustępującej administracji Lopeza Obradora, która przez sześć lat urzędowania cieszyła się dużą popularnością.
Krytycy kwestionują jednak dziedzictwo jego polityki zagranicznej i czy jego prawdopodobna następczyni, kandydatka partii Morena Claudia Sheinbaum, będzie kontynuować swoje ambiwalentne stosunki z Izraelem.
Przełamanie „różowej fali”
Lewicowy Lopez Obrador został wybrany w 2018 roku wśród fali niezadowolenia.
Wyborcy miażdżąco odrzucili rządzącą Partię Rewolucyjno-Instytucjonalną, co doprowadziło do historycznego marginesu zwycięstwa Lopeza Obradora i jego partii Morena.
Jego wybór zwiastował okres równie historycznych zwycięstw lewicowych przywódców w Ameryce Łacińskiej.
W następnych latach Chile wybrało postępowego Gabriela Borica, swojego najmłodszego prezydenta w historii. Tymczasem w Kolumbii Gustavo Petro został pierwszym lewicowym przywódcą, który wygrał nowoczesną prezydenturę.
Z kolei w Brazylii wybitny przywódca lewicy Luiz Inacio Lula da Silva objął urząd po ponad dziesięciu latach przerwy i objął urząd trzecią kadencję.
Krytycy nazwali passę wyborów nową „różową falą”, zapoczątkowującą pokolenie podobnie myślących przywódców. Ale jeśli chodzi o Izrael, Lopez Obrador z Meksyku przełamał schemat.
Po wybuchu wojny 7 października większość tzw. „różowego przypływu” wypowiadała się przeciwko spiralnie rosnącej liczbie ofiar śmiertelnych w Gazie.
Boric potępił izraelską ofensywę militarną jako „nieproporcjonalną”. Inni poszli dalej: Lula odwołał w środę ambasadora Brazylii w Izraelu, a Petro w maju całkowicie zerwał stosunki dyplomatyczne.
Jednak ich sojusznik w Meksyku nie poszedł w ich ślady i nie przedstawił własnej, ostrej krytyki.
Obserwatorzy twierdzą, że Lopez Obrador zamiast tego starała się znaleźć złoty środek, co nie zadowoliło ani izraelskich urzędników, ani palestyńskich zwolenników praw.
Na przykład 9 października prezydent Meksyku zaoferował Izraelowi swoje wsparcie, ale nie zgodził się na przemoc, która ma miejsce wobec Palestyńczyków w Gazie.
„Szanujemy izraelski rząd, a jeszcze bardziej naród izraelski” – powiedział. „Meksyk nie chce wojny. Jesteśmy pacyfistami i nie chcemy, aby ktokolwiek stracił życie, niezależnie od tego, czy jest Izraelczykiem, czy Palestyńczykiem”.
Ta dwuznaczność spotkała się z wściekłą reakcją ambasadora Izraela w Meksyku, Einata Kranza Neigera, który odpowiedział w wywiadzie dla mediów: „Nie opowiadanie się po żadnej ze stron oznacza wspieranie terroru”.
Lopez Obrador również spotkał się z presją ze strony zwolenników propalestyńskich. Mimo to kilka tygodni później podwoił swoje stanowisko, wykluczając jakąkolwiek możliwość zajęcia zdecydowanego stanowiska.
„My – i chcę to wyrazić bardzo jasno – nie zamierzamy zrywać stosunków z Izraelem ani zajmować stanowiska wykraczającego poza wezwanie do pokoju” – powiedział López Obrador na konferencji prasowej 7 listopada.
Odpowiedź oparta na sprzeczności
Témoris Grecko, dziennikarz piszący o wojnie w Gazie, przez dwadzieścia lat pisał reportaże o Bliskim Wschodzie dla meksykańskiej gazety Milenio i innych publikacji.
On również zauważył bardziej stonowaną reakcję zwykle szczerego Lopeza Obradora. „Tempo jest naprawdę powolne” – powiedział o reakcji administracji.
Grecko przebywał na terenie Zachodniego Brzegu, aby zdać raport z konfliktu kilka tygodni po ataku Hamasu na południowy Izrael, w wyniku którego zginęło około 1139 osób i wziął do niewoli prawie 250.
Jednakże w trwającej miesiące izraelskiej kontrofensywie zginęło w Gazie ponad 36 000 Palestyńczyków, z czego prawie połowę stanowiły dzieci. Eksperci ds. praw człowieka wyrazili obawy dotyczące „ryzyka ludobójstwa” i „pełnej klęski głodu”.
Zdaniem Grecko niechęć Meksyku do przyłączenia się do innych lewicowych rządów w potępianiu Izraela wskazuje na wagę kontraktów wojskowych i handlowych między obydwoma krajami.
„Zawsze publiczne stanowisko Meksyku opowiadało się za Palestyną, ale jest w tym sprzeczność” – powiedział Grecko, wskazując na gospodarcze i militarne interesy Meksyku.
„Meksyk kupuje od Izraela produkty, takie jak broń i oprogramowanie szpiegowskie, a izraelskie organizacje mają kontrakty na szkolenie policji i prywatnych pracowników ochrony” – wyjaśnił Grecko. „I jest meksykańska firma Cemex, która dostarczała surowce do budowy ściany w Izraelu”.
Izrael jest drugim co do wielkości dostawcą technologii i szkoleń dla meksykańskiej armii. Grecko powiedział, że chociaż lobby proizraelskie w Stanach Zjednoczonych może cieszyć się międzynarodową renomą, podobne interesy istnieją także w Meksyku.
„Istnieją siły lobbujące, które może nie są tak głośne i widoczne jak w Stanach Zjednoczonych, ale można je wyczuć” – powiedział Grecko.
Przed Pałacem Prezydenckim
Niemniej jednak Lopez Obrador spotkał się także z protestami ze strony głosów propalestyńskich, które próbowały nakłonić go do podjęcia działań.
Zerwanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem to główne żądanie studentów Universidad Nacional Autonoma de Mexico w Meksyku, którzy w maju utworzyli obóz solidarnościowy na swoim kampusie.
Po tym, jak administracja uniwersytetu zgodziła się rozważyć metody odejścia od Izraela, obóz przeniesiono na centralny plac miasta, Zocalo, przed pałacem narodowym.
Carla Torres, jedna z organizatorek obozu, powiedziała, że odmowa Lopeza Obradora zerwania stosunków z Izraelem jest przykładem długiej historii letniego, neutralnego lub wręcz izolacjonistycznego reagowania Meksyku na konflikty międzynarodowe.
Jej zdaniem jednak oparte na miłości i nienawiści stosunki Meksyku z jego północnym sąsiadem, Stanami Zjednoczonymi, są głównym powodem, dla którego prezydent nie potępił Izraela z większą siłą.
„Meksyk jest narodem podporządkowanym” – stwierdziła, powołując się na swoją zależność od Stanów Zjednoczonych, największego partnera handlowego i kluczowego sojusznika Izraela. Co roku Stany Zjednoczone zapewniają Izraelowi bezwarunkową pomoc wojskową o wartości 3,8 miliarda dolarów.
Obozowisko nie było jedynym aktem protestu. 29 maja, cztery dni przed ogólnokrajowymi wyborami w Meksyku, kilkuset uczestników zamieszek rzuciło koktajlami Mołotowa w ambasadę Izraela w Meksyku.
Zgłoszono niewielkie uszkodzenia budynku, ponieważ protestujący chcieli pokazać swoje oburzenie w związku z izraelskimi atakami w mieście Rafah w południowej Gazie, gdzie przesiedlono wielu cywilów.
Dla Torresa te akty protestu są potężnym narzędziem edukowania społeczeństwa na temat konfliktu i zachęcania rządu do zaprzestania przyjmowania postawy „wszystko mówi, nie działa”.
Ona i zespół z UNAM rozdawali ulotki na placu Zocalo, próbując wciągnąć przechodniów w rozmowy o wojnie. Torres powiedziała Al Jazeerze, że z jej doświadczenia wynika, że wielu Meksykanów, których spotkała na placu, niewiele wiedziało o konflikcie.
Przekazanie pałeczki
Zdaniem Edith Olivares Ferreto, dyrektorki sekcji Amnesty International w Meksyku, postawa Lopeza Obradora na palcach w Gazie odzwierciedla sposób, w jaki reaguje na łamanie praw człowieka na swoim własnym terenie.
„Szacuje się, że codziennie w Meksyku znika około 20 osób, a dziewięć kobiet zostaje zamordowanych” – stwierdziła, wymieniając problemy takie jak zwiększona przemoc i nadużycia wojskowe, które miały miejsce za prezydentury Lopeza Obradora.
Oczekuje się, że Lopez Obrador wkrótce przekaże pałeczkę swojej koleżance z partii Morena, Claudii Sheinbaum, faworytce niedzielnego wyścigu o fotel prezydenta. Meksykańskie prawo wyborcze zabrania poprzednim prezydentom kandydowania na drugą kadencję.
Mimo to Olivares Ferreto spodziewa się, że pod rządami Sheinbauma niewiele się zmieni – czy to w prawach człowieka, czy w stosunkach międzynarodowych.
Torres i Grecko przedstawili podobne obserwacje w wywiadach dla Al Jazeera, przewidując, że prezydentura Sheinbauma prawdopodobnie sprawi, że priorytetem będą dla niej stosunki z wojskiem, Izraelem i USA ponad jakimkolwiek stanowiskiem propalestyńskim.
„Ma inne pochodzenie i większe uczestnictwo w ruchach protestacyjnych, ale mogłaby być jeszcze bardziej autorytarna niż AMLO” – stwierdziła Torres.
Niemniej jednak Sheinbaum wypowiadał się na temat trudnej sytuacji Palestyny. W 2009 roku Sheinbaum napisała artykuł do gazety, w którym wzywała do wyzwolenia Palestyny i zastanawiała się nad historią ucieczki swojej rodziny przed prześladowaniami.
Jeśli zostanie wybrana w niedzielę, będzie pierwszym meksykańskim prezydentem pochodzenia żydowskiego.
„Ze względu na moje żydowskie pochodzenie, z powodu mojej miłości do Meksyku i dlatego, że czuję się obywatelem świata, podzielam z milionami pragnienie sprawiedliwości, równości, braterstwa i pokoju” – wyjaśnił Sheinbaum w artykule. „Żaden powód nie usprawiedliwia mordowania palestyńskich cywilów”.
Gorzkie dziedzictwo
Jednak dla obrońcy praw człowieka Eduardo Ibaneza perspektywa zerwania stosunków z Izraelem jest szczególnie złożona.
Ibanez działa jako organizator i pomaga rodzinom 43 uczniów z Kolegium Nauczycieli Wiejskich w Ayotzinapa, którzy zaginęli w 2014 r., co wywołało ogólnokrajowe oburzenie.
W masowe porwania, które nie zostały jeszcze wyjaśnione, zamieszane są meksykańskie wojsko i grupy przestępcze. Kilkadziesiąt lat później specjalistom medycyny sądowej udało się zidentyfikować jedynie częściowe szczątki trzech uczniów.
Lopez Obrador ubiegał się o urząd, obiecując udzielenie odpowiedzi rodzinom zaginionych studentów, ale Ibanez zwraca uwagę, że jakiekolwiek zerwanie więzi meksykańsko-izraelskich może potencjalnie zagrozić dochodzeniu sprawiedliwości.
Meksykański urzędnik wojskowy Tomas Zeron uciekł do Izraela w 2020 r. po oskarżeniu go o ukrywanie współudziału wojska w sprawie Ayotzinapy. Zeronowi również postawiono zarzuty po tym, jak przyłapano go na taśmie na torturowaniu podejrzanych podczas wstępnego śledztwa w sprawie Ayotzinapy.
Od tego czasu Meksyk i Izrael uczestniczyły w nieudanych rozmowach w sprawie ekstradycji Zerona. Ibanez obawia się, że negocjacje z pewnością dobiegną końca, jeśli Meksyk zerwie stosunki dyplomatyczne.
Zaledwie w kwietniu ubiegłego roku Meksyk ostrzegł Izrael o odmowie aresztowania Zerona.
„Brak postępu w rozwiązaniu tej sprawy jest interpretowany jako faktyczna ochrona Tomasa Zerona przez izraelski rząd i może stać się czynnikiem irytującym i zakłócającym spokój” – napisano w oświadczeniu meksykańskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Mimo to Ibanez podejrzewa, że ostatecznie w żadnym przypadku nie nastąpi postęp – ani w przypadku Ayotzinapy, ani w przypadku Gazy.
„Biedna Palestyna, biedna Ayotzinapa. Naprawdę nie sądzę, żeby cokolwiek mogło się poprawić” – powiedział.