W tegorocznym Światowym Dniu Rodziców nadal pragnę być z moimi dziećmi

Mój kraj, Rwanda, od dawna cieszy się opinią narodu zaangażowanego w propagowanie praw kobiet i ochronę rodzin. Zaangażowanie to ma jednak charakter głęboko selektywny. Krytycy rządu, podobnie jak ja, są rutynowo i bezkarnie pozbawiani takich praw i ochrony.

Konstytucja Rwandy wyraźnie określa odpowiedzialność państwa za ochronę rodzin i tworzenie warunków niezbędnych do ich rozwoju. Zaangażowanie to jest zinstytucjonalizowane za pośrednictwem Ministerstwa ds. Płci i Rodziny, w którym mieści się: Dyrekcja Generalna ds. Promocji Rodziny i Ochrony Dziecka. Zadaniem tej dyrekcji jest opracowywanie kompleksowych polityk mających na celu wyeliminowanie przemocy ze względu na płeć oraz ochronę kobiet i dzieci przed przemocą domową i innymi formami przemocy. Niektóre polityki opracowane przez tę dyrekcję odegrały kluczową rolę w budowaniu reputacji Rwandy jako lidera kobiet i rodzin.

Istnieje jednak wyraźna rozbieżność między tymi idealistycznymi ramami polityki a rzeczywistością, z którą borykają się krytycy rządu, tacy jak ja.

Moje doświadczenia jako dysydenta politycznego w Rwandzie w ciągu ostatnich 14 lat ukazują ponury obraz selektywnego stosowania tych praw.

Trzydzieści lat temu, kiedy w Rwandzie miało miejsce ludobójstwo Tutsi, byłem studentem w Holandii. Kiedy z przerażeniem patrzyłem na doniesienia o wstrząsach politycznych, cierpieniach i śmierci dochodzące z mojej ukochanej ojczyzny, zdecydowałem się podjąć działania i założyłem partię polityczną o nazwie Zjednoczone Siły Demokratyczne Rwandy (FDU-Inkingi).

Po długim okresie aktywności politycznej w diasporze wróciłem do Rwandy w styczniu 2010 r., aby zarejestrować moją partię i kandydować na prezydenta przeciwko urzędującemu Paulowi Kagame. Pożegnałam się z mężem i trójką dzieci na lotnisku Schiphol w Amsterdamie po rozstaniu, które wówczas uważałam za bardzo krótkie.

Niestety, jakieś 14 lat później nadal jesteśmy osobno.

Moja krytyka polityki rządu Rwandy i moje otwarte aspiracje polityczne doprowadziły do ​​systemowych naruszeń moich praw obywatelskich, w tym prawa do życia rodzinnego.

W marcu 2010 roku, dwa miesiące po przybyciu do Rwandy, chciałam wrócić do Holandii na ósme urodziny mojego syna. Obiecałam, że będę z nim świętować, i bardzo chciałam dotrzymać słowa. Jednak policja zatrzymała mnie na lotnisku i poinformowała, że ​​nie pozwolono mi opuścić kraju ze względu na zbliżające się wezwanie z Wydziału Dochodzeń Kryminalnych (CID), który od tego czasu został zastąpiony Biurem Śledczym Rwandy. Było to pierwsze z długiej serii ukierunkowanych ograniczeń mających na celu ograniczenie moich wolności w następstwie mojego sprzeciwu politycznego.

Sytuacja zaostrzyła się, gdy w kwietniu 2010 r. oficjalnie zwróciłam się do Prokuratora Generalnego o pozwolenie na wyjazd do Holandii na pierwszą komunię mojego syna, która jest ważnym wydarzeniem rodzinnym. Podałem właściwym organom konkretne daty podróży. W odpowiedzi funkcjonariusz CID wezwał mnie na rozmowy dokładnie w tych dniach, skutecznie uniemożliwiając mi podróżowanie i udział w ceremonii.

Pod koniec 2010 roku te prześladowania polityczne nasiliły się i zostałem aresztowany na podstawie sfabrykowanych zarzutów, w tym „spiskowania przeciwko rządowi przy użyciu wojny i terroryzmu” oraz „zaprzeczania ludobójstwu”. Spotkałem się z tymi bezpodstawnymi oskarżeniami o to, że odważyłem się uczestniczyć w demokracji w Rwandzie jako kandydat na prezydenta i wygłosiłem przemówienie pod Pomnikiem Ludobójstwa w Kigali w Gisozi, wzywając do jedności i pojednania.

W 2012 roku, w następstwie a proces motywowany politycznie, Sąd Najwyższy Rwandy skazał mnie na 15 lat więzienia, a decyzja ta doprowadziła do dalszych naruszeń moich praw człowieka. Musiałem znosić długie okresy odosobnienia, które nie były częścią mojego wyroku. Pozwolono mi także tylko na kilka ograniczonych wizyt ze strony krewnych, co ograniczyło mój dostęp do sieci wsparcia społecznego – a wszystkie te praktyki stoją w jaskrawym kontraście z rzekomym zaangażowaniem Rwandy w ochronę rodzin i wspieranie praw kobiet.

W 2014 roku skierowałem swoją sprawę do Afrykańskiego Trybunału Praw Człowieka i Ludów (AfCHPR). Po trzech latach narad sąd wydał wyrok na moją korzyść i uznał naruszenie moich praw. Rok 2017 rządzący przez sąd afrykański potwierdził, że rząd Rwandy naruszył swoje zobowiązania międzynarodowe. Sąd dalej rządził że rząd Rwandy powinien zrekompensować mojej rodzinie i mnie moralne uprzedzenia, których doświadczyliśmy podczas tej próby. Rząd Rwandy do dziś nie uznaje orzeczenia AfCHPR. W następstwie orzeczenia afrykańskiego sądu i pomimo tego, że kwalifikowałem się do zwolnienia, przez dodatkowy rok przetrzymywano mnie w więzieniu w rygorystycznych warunkach. Ostatecznie zostałem zwolniony pod pewnymi warunkami, po ułaskawieniu prezydenta, w 2018 roku.

Cierpienie moje i mojej rodziny nie skończyło się jednak wraz z moim zwolnieniem z więzienia. Po wyjściu na wolność byłem obiektem bezlitosnej kampanii oszczerstw w mediach społecznościowych. Wielu wysokich rangą urzędników rwandyjskich – w tym ministrowie, rzecznicy rządu, doradcy prezydenta, ambasadorowie i członkowie parlamentu – publicznie oskarżyło mnie o promowanie „ideologii ludobójczej”, „podżeganie do ludobójstwa” i prowadzenie wojny przeciwko Rwandzie i jej narodowi. Chociaż zarzuty te są rażąco fałszywe, postawiły mi cel na karku i wzbudziły we mnie strach o bezpieczeństwo moje, a także bezpieczeństwa moich najbliższych. Te obawy nie były bezpodstawne, ponieważ w tym okresie wielu moich najbliższych zwolenników, którzy poparli moje wezwanie do ustanowienia prawdziwej demokracji i praworządności w Rwandzie, zostało siłą zaginiętych, zabitych i arbitralnie aresztowanych. Chociaż z żadną z nich nie łączyło mnie żadne pokrewieństwo, każda z tych osób jest dla mnie rodziną i nadal mam złamane serce, że zostałem od nich oddzielony. Dzieci, żony, rodzice i inni członkowie rodzin moich zwolenników, którzy zostali zabici, zaginęli lub osadzeni w więzieniu za odwagę żądania bardziej demokratycznej Rwandy, również żyją w niekończącym się smutku. Im także arbitralnie odmówiono prawa do życia rodzinnego w państwie, które obiecało je chronić.

Ułaskawienie prezydenckie, które otrzymałem w 2018 r., przewiduje, że mogę opuścić Rwandę za zgodą Ministerstwa Sprawiedliwości. Jednakże moje wielokrotne prośby o odwiedzenie rodziny w Holandii jak dotąd spotkały się jedynie z milczeniem. Przez lata otrzymałem kilka „potwierdzeń odbioru” moich próśb, ale nigdy nie otrzymałem faktycznej odpowiedzi. Ominęło mnie wiele rodzinnych wydarzeń, w tym śluby moich dzieci i narodziny wnuków.

W 2023 r. zwróciłam się bezpośrednio do prezydenta Rwandy Paula Kagame ze względów humanitarnych i poprosiłam o pozwolenie na odwiedzenie mojego ciężko chorego męża, którego nie widziałam od ponad dziesięciu lat. Po raz kolejny moja prośba pozostała bez odpowiedzi. Od tego czasu po raz kolejny próbowałem przywrócić moje prawa obywatelskie, w tym prawo do swobodnego przemieszczania się, za pośrednictwem sądów w Rwandzie, ale mój wniosek został odrzucony.

Dzisiaj, gdy narody na całym świecie świętują Światowy Dzień Rodziców, Pozostaję oddzielona od moich dzieci. Moja historia oraz historia moich zwolenników, którzy na różne sposoby padli ofiarą nawoływania do prawdziwej demokracji i praworządności w Rwandzie, pokazuje, jaką krzywdę ponoszą rodzice i ich dzieci, gdy wykorzystuje się mechanizmy państwowe w celu uciszenia, zastraszenia i ukarania rządu krytycy i działacze na rzecz praw człowieka.

Dziś nie tylko odmawia się mi prawa do życia rodzinnego, ale także nie mogę uczestniczyć w wyborach w moim kraju. Oznacza to, że nie mogę uczestniczyć w wyborach prezydenckich w lipcu 2024 r. i jako kandydat nie mogę opowiadać się za prawdziwą demokracją, prawami człowieka i praworządnością w Rwandzie.

Odmowa państwa przywrócenia moich praw politycznych, a także powtarzające się naruszenia moich podstawowych praw człowieka, w tym prawa do życia rodzinnego, stanowią naruszenie zobowiązań Rwandy wynikających z Traktatu o Wspólnocie Wschodnioafrykańskiej, który nakazuje przestrzeganie podstawowych zasad demokracji, praworządność i poszanowanie praw człowieka.

Z tego powodu złożyłem sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Afryki Wschodniej. Moim celem było nie tylko zapewnienie środków tymczasowych umożliwiających mi udział w nadchodzących wyborach prezydenckich, ale także przeciwstawienie się mojej niesprawiedliwej i rozdzierającej serce separacji od rodziny. To postępowanie prawne nie dotyczy tylko moich praw; chodzi o potwierdzenie praw wszystkich osób, które stały się ofiarami podobnej przemocy. I w nadziei, że kolejny Światowy Dzień Rodziców będę mogła celebrować w otoczeniu moich dzieci.

Poglądy wyrażone w tym artykule są poglądami autora i niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko redakcyjne Al Jazeery.

Zrodlo