Zawsze rozkoszowałeś się mizantropią. Na scenie zespół może zantagonizować niezaangażowaną publiczność, drwiąc z niej lub odwracając się i ignorując ją. W swoich tekstach przedstawiają ludzkość jako nieudane przedsięwzięcie, niegdyś pełne potencjału dobra, ale chronicznie niezdolne do wyrwania się z pułapek tak starych jak sama cywilizacja. Ta jawna pogarda jest jedną z niewielu rzeczy, którymi będziesz się dzielić z przodkami sludge-metalu z Luizjany, takimi jak Eyehategod i Crowbar, do których często są porównywani.
Pomimo oczywistych podobieństw w geografii, agresji, rozdzierającym wykorzystaniu gitarowego sprzężenia zwrotnego i stylistycznej mieszance mroku doom metalu i paskudności hardcoru, nigdy nie zaakceptowałeś płaszcza szlamu. Wokalista Bryan Funck wielokrotnie sugerował bliższe pokrewieństwo z inną sceną regionalną istniejącą od kilkudziesięciu lat: grungem z Seattle. Przez lata zgromadziliście oszałamiający repertuar grunge’owych coverów i jasne jest, że ich powinowactwo wykracza poza bezczelne zamiłowanie do Nirvany. Niemniej jednak szorstkie, nietypowe i często wijące się kompozycje zespołu mogą sprawić, że determinacja Funcka, by trzymać szlam na dystans, wyda się trochę cenna. Nawet Melviny w najcięższej wersji nie brzmiały ani odrobinę tak brzydko.
Ale dalej PępkowySprawiasz, że ich grunge’owy rodowód staje się bardziej wyraźny, zachowując jednocześnie intensywność ich wszechogarniającej pogardy. „Zasadniczo jest to płyta diss” – Funck powiedział niedawno o albumie wywiad. „Ale ja Cię lekceważę.” Zwraca na siebie lupę, kwestionując etos anarcho-zrób to sam, który wyznaje od okresu dojrzewania, w kontekście kompromisów, które poczyniłeś, aby ułatwić im karierę. „Wszystko, co kiedykolwiek zrobiłeś, wszystko, co kiedykolwiek powiedziałeś, wszystko, co kiedykolwiek czułeś, to sztylet u mojego paska” – wrzeszczy w „Emotional Terrorist”, po czym zmienia perspektywę: „Wszystko, co kiedykolwiek zrobiłem, wszystko, co kiedykolwiek powiedziałem, wszystko, co kiedykolwiek czułem, to łańcuch na mojej szyi.
Może się wydawać, że ta uporczywa wstręt do samego siebie wzywa do najbardziej sękatej muzyki Thou w historii, ale zamiast tego mamy zespół w najbardziej usprawnionym wydaniu. To ich pierwszy album (poza kolaboracjami) bez utworów trwających ponad siedem minut i bez krótkich przerywników, które zespół lubi. Wszystko jest piosenkaa większość tych piosenek ma nawet strukturę zbliżoną do standardowej struktury popu. Pępkowy nie jest mniej ciężki niż jakikolwiek inny album Thou – może być najcięższy w ich historii – ale nie wymaga już gimnastyki umysłu, aby nazwać tę muzykę grunge. Może to Alicja w łańcuchach w roli głównej Kruk: zamordowany przez gang i wskrzeszony w upiorniejszej formie, by szukać zemsty. Może to Nirvana po tym, jak Cobain zawarł pakt z diabłem, przetrwał lata 90., ale został przeklęty, by tworzyć coraz bardziej popieprzone albumy (Pępkowy minęły może dwie lub trzy iteracje W macicy).