Moglibyśmy zostać

Muzyka, która otwiera M Wagner’s Moglibyśmy zostać nie blaknie tak bardzo, jak pojawia się w polu widzenia. Niesie to trzaskające poczucie nieuchronności, jakbyś obserwował chmurę szelfową przesuwającą się na panoramę miasta. Nagle to cię czeka: ogromny czteroakordowy wampir zniekształcony przez zniekształcenia i nawiedzone echa wokalne, a migoczące kuranty piosenki grają na krawędziach. Zniszczenie utworu ma uwodzicielską elegancję, przypominającą spędzenie ostatnich chwil w tornadzie i podziwianie jego mocy. W ostatniej kwarcie hałaśliwe warstwy „Release Yrself” opadają, pozostawiając delikatnie żarzące się węgle melodii przypominającej kołysankę. Właśnie wtedy, gdy robi się wystarczająco jasno, aby unieść się na wietrze, Wagner wprowadza zaskakujący, przeszywający syntezator trance, podsycając go piekącym overdrivem pożerającego się magnetofonu.

Moglibyśmy zostać, oszałamiający debiut brooklyńskiego muzyka elektronicznego, w pomysłowy sposób oscyluje pomiędzy momentami hipnotycznej błogości a irytującą przemocą. Wagner stara się, aby jego zaprogramowana perkusja była tak nieskomplikowana, jak to tylko możliwe, odzierając house, garaż i techno do minimum. Jednak jego praca wcale nie jest minimalna; użytkowe rytmy pozostawiają mnóstwo przestrzeni, którą Wagner wypełnia zazębiającymi się pętlami, nieskończenie powtarzającymi się mikropróbkami i brzęczącymi syntezatorami, które drżą i wirują, gdy są poruszone. Są tu odcienie GAS i Fielda – Wagner jest zagorzałym fanem pionierów ambient techno, takich jak Wolfgang Voigt i Biosfera – ale jego twórczość zamiast sięgać w stronę coraz odległego horyzontu, jego twórczość operuje w znacznie węższym promieniu. Można prześledzić niektóre z bardziej marzycielskich tekstur, z których korzysta Srebrna Lizpsycho-popowy zespół, który założył wraz z żoną Carrie w 2016 roku — sampluje nawet wokale Carrie z utworu Silver Liz „Żółw wodny” NA Moglibyśmy zostaćutwór tytułowy. I pomimo ekonomicznego czasu odtwarzania, każdy utwór to pełna podróż, podczas której Wagner z radością nagina tropy muzyki tanecznej w nieprzewidywalne kształty. Przyjrzyj się bliżej jego ścianie dźwięku, a odkryjesz grzmiący ryk, który sprytnie ukrywa popową wrażliwość.

Jednym z kluczowych aspektów stylu kompozytorskiego Wagnera jest stopniowe, niemal niezauważalne wprowadzanie nowych elementów. Często wprowadza sampla lub instrument poprzez powolne wyciszanie, tak że zanim wybrzmi on wyraźnie w miksie, zapomnisz, jak piosenka brzmiał bez niego. „Marcy Av” zaczyna się od pojedynczego bębna basowego i powoli ewoluuje w prosty, swingujący wzór brytyjskiego garażu – bardziej narzędzie do przejścia dla DJ-a niż wersja z albumu. W miarę upływu czasu sekwencja fal sinusoidalnych ożywa, metaliczne zgrzyty tworzą melodię i pojawia się pluskwy breakbeat – a wszystko to przechodzi w końcowy, rozstrojony, bogato harmonijny akord.

Upiorne próbki wokalne w „Never Gone” wzmagają się tak delikatnie, że trudno stwierdzić, czy rzeczywiście tam są, czy też mózg pracuje nad zrozumieniem kakofonicznych częstotliwości utworu. W połowie „Rome Generator” nagle zauważysz synkopowane kopnięcia, ale cofnij się nieco i odkryjesz, że początkowo pojawiły się całą minutę wcześniej, ukryte pod strobującą klawiaturą. Na wskroś Moglibyśmy zostaćWagner łączy te subtelne przejścia z bardziej tradycyjnymi, przypominającymi siatkę strukturami techno, zachowując kuszącą dychotomię pomiędzy tym, co niebiańskie, a tym, co uziemione. Płyta zatraca się nieco pod koniec, schodząc z pełnej neonów dżungli kulminacyjnej „Thanks for Listening” z dwoma ambientowymi utworami, które choć wspaniałe, kroczą po nieco podobnym terenie. Jednak przez większą część 41-minutowego czasu trwania Moglibyśmy zostać jest zapierający dech w piersiach – posiniaczony, piękny i całkowicie pochłaniający.

Zrodlo