Oczy Sebastiana Ofnera rozszerzyły się ze zdziwienia, ale nie miał czasu na emocje. Musiał iść do przodu.
On też nie powinien był być zaskoczony. To był ósmy raz, kiedy Corentin Moutet uderzył go serwisem pod pachą, zachwycając wrzeszczącą francuską publiczność na Court Suzanne-Lenglen podczas jego zwycięstwa 3-6, 6-4, 6-4, 6-1 w piątkowy wieczór. Dzięki temu stał się jedynym Francuzem w finałowej 16-stce Rolanda Garrosa i pierwszym reprezentantem swojego kraju, który dotarł do tego etapu od 2020 roku.
Gdy Austriak pełzał do przodu jak postać z kreskówki, drapając stopami po terre battue, desperacko próbował wrzucić rakietę pod piłkę – bezskutecznie. Kolejny serwis pod pachą. Kolejny punkt stracony.
Moutet zdobył 53 z 79 punktów, które rozegrał przy serwisie i dziewięć z 12, które zaczął od najbardziej kontrowersyjnego triku w tenisie, który można uznać za całkowicie legalne mistrzowskie zagranie taktyczne, które może wytrącić przeciwnika z równowagi, a być postrzeganym jako przejaw brak szacunku, bezczelność lub po prostu niewłaściwe postępowanie.
Moutet nigdy nie robi wszystkiego tak, jak powinien, i kibice Roland Garros też tego nie robią, ani ogólnie, ani przez cały czas jego występów w French Open. Podczas zwycięstw nad Chile Nicolasem Jarrym, Ukraińcem Aleksandrem Szewczenką, a teraz Ofnerem Austriakiem, na stadionach rozbrzmiewały pieśni „Moutet, Moutet, Moutet” z zapałem, który Les Bleus będzie chciał powtórzyć, gdy Euro 2024 rozpocznie się w piątek czerwca 14. Nie tylko dorównał ich energii, ale też się nią nakarmił, przedzierając się przez ostatnie etapy meczów – i tracąc formę, gdy uderzają przeciwności losu, a mózg wariuje – z ich pomocą. Kiedy areny zamieniają się w amfiteatry, a kort w scenę, Moutet rozkoszuje się występami, a pachy stanowią ostateczny wyraz przedkładania estetyki i spektaklu ponad wszelkie ustępstwa na rzecz wydajności.
A przynajmniej tak się wydaje. Dążenie do spektakularnych wydarzeń nie oznacza, że nie myśli. Obok Francuza Hugo Gastona, z którym ma kilka wspólnych cech – na krótszym boku; leworęczny; skłonny do krojenia; bardziej podatny na dropshoty; niezbyt popularny serwis — odkrył, że na glinie w Paryżu, zwłaszcza przy niskich temperaturach, ciężkich piłkach i niskich odbiciach, serwis pod pachą to nie tylko żart: to cała strategia. Podczas gdy Nick Kyrgios może poprzeć swoje użycie strzału jednym z najlepszych serwisów w turnieju mężczyzn, Gaston i Moutet nie spodziewają się, że po pierwszym serwisie zdobędą mnóstwo darmowych punktów, więc wprowadzenie zmiany sprawia, że trochę więcej sensu.
To działa. Oto jak użył go w piątkowy wieczór.
GŁĘBIEJ
Dom latających rakiet: historia najbardziej chaotycznego meczu tenisowego roku
W pierwszym meczu nie ma większego zagrożenia: przy prowadzeniu 40-0 po przełamaniu serwisu Ofnera Moutet może robić, co mu się podoba.
Austriak stoi niewiarygodnie głęboko, jak wielu powracających z męskiego tournee, aby dać sobie czas, ale tutaj daje sobie zbyt dużo czasu, aby dostać się do piłki. To as, a Moutet to 1 do 1.
Według danych Tennis Abstract, kwestia tego, czy gracze korzystają z serwisu pod pachą w „łatwych” czy „trudnych” punktach, jest zróżnicowana. Jednak bardzo niewielu używa go na początku meczu. W trzeciej partii Moutet trafił już dwa razy, po jednym z każdej strony kortu.
Wprowadza to dwoistość serwisu pod pachami. Po pierwsze, często zdobywa punkt. Po drugie, zasiewa wątpliwości w umyśle przeciwnika. Moutet sprawia, że Ofner zwątpił w siebie już po kilku chwilach w meczu, który mógł trwać pięć setów. To dodatkowy stres psychiczny, którego po prostu nie potrzebuje. Nie musi też gonić za krótką piłką, po tym jak poprzedniego dnia pokonał pięciosetowego gola. Dwa za dwa, Moutet.
Po względnej suszy trwającej cztery mecze, krew Mouteta podnosi się. Odbiega od fizjoterapeuty, zanim zakończą leczenie skaleczenia na jego kolanie, podnosi piłkę w górę, aby dać znać Ofnerowi, że jest gotowy, i wrzuca kolejną. Nie jest tak precyzyjny jak poprzednie dwa, leci zbyt wysoko, a Ofner to robi, ale naciska długo. Trzy na trzy.
To kolejna zaleta serwisu pod pachami. Nawet jeśli zawodnikom dotrze do piłki, często jest tak zaskoczony, że zanim to zrobi, w głowie nie ma już oddania strzału.
Moutet przegrał ten gem i set. ale nie przestawał uderzać pod pachę. Podobnie jak w przypadku dwóch pierwszych, dobrze wykonuje rotację boczną, zmuszając Ofnera do wykrzywienia rakiety do pozycji tak niestabilnej, że się przewraca. Cztery na cztery — i to w momencie przełomowym, z niezwykłym przejawem odwagi lub głupoty. Serw pod pachami: wspieranie analizy opartej na wynikach w erze otwartej od tego czasu Michael Chang i Ivan Lendl w 1989 r.
Nieco mniejsza presja przy wyniku 30-30, ale wciąż dość ciasne miejsce na oddanie strzału, a za nim pierwsza strata punktu Mouteta. W tym wszystkim chodzi o ruch Ofnera, pod warunkiem, że piłka nie jest wystarczająco szeroka w polu karnym. Wykonuje duży krok na korcie, co pozwala mu ustawić stopy i poruszać się forhendem z większą kontrolą niż w poprzednim przykładzie, który długo przeoczył, wyprowadzając go na otwarty kort.
Moutet nie dał się jednak zniechęcić i ponownie wykorzystał piłkę przy przełamaniu, tym razem jednak po wejściu na boisko. Jest trochę za głęboko i kierunek nie odbiega Ofnera od linii biegu, którą już wyznaczył swoją pozycją powrotną. To zmienia serwis w piłkę, którą Ofner może łatwo zamienić w strzał z podejścia, ale nie musi go wykonywać, ponieważ jest już przy siatce. Wywiera to ogromną presję na kolejny strzał Mouteta, który trafia do siatki i traci piłkę.
Wracając do swojej ulubionej strony reklamowej, odniósł nieco większy sukces. To praktycznie strzał w dziesiątkę, tak szeroki, że Ofner może zrobić niewiele, tylko przesunąć go z powrotem i pozostawić sobie zbyt dużo nieruchomości do pokrycia. Być może był to dziwny wybór ze strony Austriaka, biorąc pod uwagę, że czuł, że ma wystarczającą kontrolę nad rakietą, aby używać czucia – nadarzyła się okazja, aby rzucić krzykiem Moutet z powrotem na linię obrony, ponieważ był zaangażowany w pościg przez kort. Siedem przegrywanych, pięć przed końcem, a Moutet ma 5-2 przewagę nad zdobytymi punktami.
Sebastianie, och, kolego. Ten był tak szybki, że nieoczekiwanie uchwycił kamerę i tablicę wyników.
Kolejny element otwierający partię, co być może Ofner już mądrze zrobił, ponieważ zaczyna nieco wyżej na boisku. Tam, gdzie wcześniej pęd był jego przyjacielem, tutaj jest jego wrogiem.
Włożył tyle wysiłku w podchodzenie do piłki i oddanie strzału, że może tylko w jedno miejsce pójść – nie poza boisko, ale nabrać rozpędu. Moutet zdaje sobie z tego sprawę i po prostu wysyła piłkę tam, skąd nadeszła, a Ofner bezradnie prześlizguje się obok niej.
Moutet ponownie skupia się na punkcie gry i ponownie wybiera Ofner. Podobnie jak w pierwszej klatce, jest on wyłączony i prawie biegnie, gdy Francuz uderza piłkę i mocnym forhendem trafia Mouteta w stopy. Dobrze mu to wychodzi, ale Ofner wie, dokąd musi się udać, i uderza krótko, zmuszając przeciwnika do ucieczki i wślizgu w sposób, w jaki robił to przez całą noc. Jest to jednak ostatni punkt serwisu pod pachą, który wygra Austriak.
Teraz jesteśmy na terytorium czystych wibracji. Moutet wychodził na prowadzenie 2:1 w setach, publiczność była podekscytowana, bardzo mu się to podobało. Nic więc dziwnego, że wykonuje dwa serwisy pod pachami z rzędu i zdobywa oba punkty. Po pierwsze, znacznie lepsza wersja dwuosobowego serwisu, plującego od Ofnera i wytrącającego go z równowagi, a na zakończenie charakterystyczny serwis w forhend Austriaka. Ofner pokornie wrzuca go do siatki. Tym samym Moutetowi pozostały jeszcze cztery gemy do zwycięstwa i mecz został rozstrzygnięty.
Następnie Moutet zmierzy się z Jannikiem Sinnerem z drugiego miejsca w lidze, a prawdopodobnie będzie to nocna sesja na stadionie Philippe-Chatrier. Tłumy wyjdą na zewnątrz, rozbrzmią pieśni, a Włoch będzie naprawdę uważnie obserwował ręce Mouteta.
(Zdjęcie na górze: Dimitar Dilkoff / AFP via Getty Images)