Borussia Dortmund była znacznie bliżej wygrania Ligi Mistrzów, niż powinna.
W tym sezonie główny trener Edin Terzic dwukrotnie prawie stracił pracę. Zespół z trudem dotarł do odległego piątego miejsca w Bundeslidze. Dortmundowi udało się jednak rozbić Real Madryt na Wembley, stworzyć mnóstwo okazji i z łatwością mógł wygrać.
Ich europejska kampania była tak niezwykła, że ostateczne zwycięstwo mogło być odpowiednio dziwacznym zakończeniem. W przeddzień tego meczu Terzic spotkał się z pytaniami dotyczącymi zapalnych uwag Matsa Hummelsa, jego weterana środkowego obrońcy, oraz decyzji klubu o podpisaniu umowy sponsorskiej z niemieckim producentem broni Rheinmetall.
Terzic zagrał obu zawodnikom prosto. Przed rozpoczęciem meczu w sobotni wieczór kibice Dortmundu wywiesili baner protestujący przeciwko temu drugiemu. Następnie ich fani przez 90 minut nieprzerwanie hałasowali, ale mecz rozpoczął się od przysięgi wobec własnego klubu: „Naszą misją jest ochrona Borussii Dortmund przed praniem sportowym!”
To nie był zwykły sezon. Ale co dalej?
W sensie dosłownym łatwo jest odpowiedzieć. Przed występem w Europie Dortmund oszacował, że w latach 2023–2024 osiągnie zysk w wysokości od 15 mln euro (12,8 mln funtów, 16,3 mln dolarów) do 25 mln euro. Samo dotarcie do finału Ligi Mistrzów oznacza, że kwota ta będzie obecnie prawdopodobnie bliższa 50 milionów euro.
Ta gratka potencjalnie pomoże w przedłużeniu wypożyczenia Jadona Sancho i Iana Maatsena, którzy rozpoczęli grę w sobotni wieczór. Nie jest jasne, czy któryś z nich jest przystępny cenowo, ale oba szybko stały się niezbędne dla tego, jak Borussia chce grać. Podczas gdy w Bundeslidze Dortmund był często powolny i tępy, w Europie i na Wembley przeciwko Madrytowi był szybki, pionowy i pełen ambicji. Sancho i Maatsen są podstawą tej pożądanej tożsamości.
Trudniej jest przewidzieć, co nastąpi w bardziej abstrakcyjnym sensie. Dortmund jest obecnie klubem frakcji. Hans-Joachim Watzke, który jest dyrektorem generalnym od 2005 r., odejdzie w 2025 r. Jest blisko Terzicia i niezwykle go wspiera. Terzic jest także blisko Larsa Rickena, który w maju tego roku odziedziczył obowiązki sportowe po Watzke. Ricken był gościem na ślubie Terzicia w 2012 roku. Co ważniejsze, Ricken zajmuje obecnie pracę, która w 2023 roku, jak przyznał Sebastian Kehl, dyrektor sportowy, byłaby „logicznym kolejnym krokiem” w jego własnej karierze.
Relacja między Terzicem i Kehlem jest słabsza. Obaj nie zgodzili się co do działalności transferowej klubu w tym sezonie. W grudniu doszło do dziwniejszego incydentu z jednym z asystentów Kehla. Slaven Stanić dołączył do klubu w maju 2023 roku, aby zapewnić łącznik sportowy między działami trenerskimi i rekrutacyjnymi, ale odszedł zaledwie sześć miesięcy później.
Dortmund upierał się, że rozstanie było polubowne. Oświadczenie Stanica brzmiało: „Od pierwszego dnia moim celem było wykorzystanie moich umiejętności i wiedzy z zyskiem dla Borussii Dortmund. Po ostatnich wydarzeniach nie jestem już w 100% przekonany, że nadal mogę zapewnić tę wartość dodaną. Uczciwość, szacunek i zaufanie są dla mnie cenne.”
Przyszłość Kehla nie jest pewna. Jego obecny kontrakt wygasa w 2025 roku, a ostatnio pojawiły się doniesienia, że interesuje się nim Wolfsburg, którego dyrektor sportowy Marcel Schafer wydaje się być przeznaczony dla RB Lipsk. A jaką rolę w przyszłości odegra Sven Mislintat? Mislintat był głównym skautem w latach 2006–2017, zanim odszedł do Arsenalu. Wrócił w kwietniu 2024 roku jako planista składu po okresach spędzonych w Stuttgarcie i Ajaksie. Mislintat będzie musiał znaleźć odpowiednią formę.
Dortmund musi kultywować większą harmonię i znaleźć większą trwałość. Potrzebują większej pewności co do swojej przyszłości i, szczerze mówiąc, wszelkich korzyści, jakie się z tym wiążą. Dortmund jest bogaty, ale współczesnym światem futbolu rządzą państwa narodowe i miliarderzy. Zasada 50+1 obowiązująca w niemieckiej piłce nożnej, która stanowi, że członkowie muszą zachować pakiet kontrolny w swoim klubie, oznacza, że nigdy nie będą mogli wymieniać ciosów z prawdziwą elitą.
A to oznacza, że wyrównanie jest szczególnie ważne. W sezonie 2024–25 Liga Mistrzów przyjmie nowy format, na którym wszystkie zaangażowane kluby odniosą korzyści finansowe. Przyjmie jednak również system rozstawiania, który w połączeniu z istniejącymi nierównościami sprawi, że największe kluby na dłużej pozostaną z dala od siebie i sprawią, że dotarcie do fazy pucharowej, takiej jak ta, którą Dortmund osiągnął w tym roku, będzie jeszcze trudniejsze.
Jeśli mają powtórzyć to, co osiągnęli w tym sezonie, kilka działów wewnętrznych będzie musiało znaleźć więcej wspólnej płaszczyzny porozumienia.
Ideologicznie to też prawda. Przed sobotnim finałem baner protestujący przeciwko transakcji z Rheinmetallem stanowił jasny sygnał dla decydentów klubu. Obawy nadeszły także z innych stron.
Michael Schulze von Glasser jest fanem Dortmundu, ale także dyrektorem zarządzającym Niemieckiego Towarzystwa Pokoju, grupy pacyfistycznej. Zażądał od klubu rozwiązania umowy. „Jestem bardzo zszokowany” – powiedział. „Nigdy bym się nie spodziewał, że Dortmund w ogóle rozważy nawiązanie współpracy z firmą zbrojeniową”.
Było to irytujące, ponieważ porozumienie było tak sprzeczne z postrzeganiem tego, kim jest Dortmund i co ma reprezentować. Kiedy ogłoszono porozumienie, dyrektor generalny Watzke powiedział, że „bezpieczeństwo i obrona są kamieniami węgielnymi naszej demokracji” i że zawierając to porozumienie, Dortmund „rozpoczął dyskurs”.
Dyskurs z pewnością się rozpoczął i będzie trwał jeszcze długo. Jak dotąd reakcja była ostra. Wembley 2024 było nieoczekiwanym punktem kulminacyjnym. Na boisku zawodnicy zdobyli ogromny szacunek. Poza tym jest dużo tarcia.
W sobotni wieczór cała uwaga była skupiona na grze. Terzic powiedział, że jedyną różnicą między obiema stronami jest „instynkt zabójcy”. Był jednak zadowolony i dumny z faktu, że „wszyscy widzieli (Dortmunda) jasne przekonanie, że mogą wygrać mecz”.
Hummels, który w tym tygodniu publicznie krytykował styl gry swojego zespołu i co do jego przyszłości jest tak wiele wątpliwości, powiedział, że Dortmund „grał odważnie i sercem”. Pochwalił także ofensywny wpływ swojej drużyny na mecz.
„Stworzyliśmy kilka niesamowitych ataków” – powiedział. „Powinniśmy wykorzystać jedną ze swoich szans. Nie ma tu żadnej winy, ponieważ wszyscy zagrali świetny mecz.
Kontrakt Hummelsa wygasa w nadchodzących tygodniach i nadal nie jest pewne, czy zostanie przedłużony. Jedną z trudności w jego sytuacji jest to, że nawet w wieku 35 lat jest niezbędny do gry w obronie. Mogli go stracić za nic. Konieczność zastąpienia zawodnika o jego jakości wiązałaby się z ogromnymi kosztami.
Regeneracja to kolejny kluczowy temat. W Dortmundzie jest kilku bardzo utalentowanych zawodników. Klub wiąże szczególnie duże nadzieje z Jamiem Bynoe-Gittensem, nawet jeśli obecny sezon zakończył się dla niego rozczarowująco. Niemniej jednak tożsamość klubu – jako inwestora w talenty i twórcy światowej klasy zawodników – nie jest już taka, jak dawniej.
Jednym z powodów, dla których występ Dortmundu na Wembley był tak godny podziwu, jest to, że piłkarz po zawodniku po prostu nie dorównuje Realowi Madryt. Niemniej jednak w każdym sezonie przez ponad dekadę, aż do tego roku, w drużynach z Dortmundu grali gracze, o których przynajmniej można było sobie wyobrazić, że będą grać w Madrycie w przyszłości.
To już nie jest prawdą. To musi być znowu — i to wkrótce.
Jest wiele dobrych punktów, nad którymi warto się zatrzymać. W sobotę Dortmund bronił się znakomicie przez długi czas. Ruch piłki, który skomentował Hummels, był czasami naprawdę znakomity i nawet Madryt nie mógł sobie z nim poradzić. To zasługa Svena Bendera i Nuri Sahina, dwóch asystentów, którzy dołączyli do sztabu trenerskiego Terzicia zimą specjalnie z myślą o tych ulepszeniach.
Poziomy osiągnięte przez niektórych indywidualnych graczy również były niezwykle zachęcające. Julian Ryerson pokazał w tym sezonie, jak odporny może być w starciu z niektórymi z najlepszych skrzydłowych na świecie. Julian Brandt, Marcel Sabitzer i Emre Can pokazali prawdziwą chemię w środku pola. Nico Schlotterbeck wygląda jak zawodnik, którym grał we Freiburgu. Są to standardy ustanowione w Europie i których ci gracze mogą (i muszą) przestrzegać przez resztę swojej kariery w Dortmundzie.
Razem – i to jest największy komplement, jaki należy się tej grupie – przez 60 minut finału Ligi Mistrzów grali z duchem i duszą drużyny Jurgena Kloppa. Wspierani przez zaciekłe wsparcie fanów, dali naprawdę poruszający występ. Pokazali, że da się to zrobić. Stworzyli precedens, na który Terzic będzie mógł wskazać w przyszłości.
Borussia Dortmund znów wyglądała jak Borussia Dortmund. Aby jednak było to coś więcej niż tylko chwilowe wrażenie, nadal trzeba będzie przeprowadzić wiele renowacji.
(Górne zdjęcia: Sancho, po lewej i Terzic, po prawej; Getty Images)