Piąta erupcja od grudnia jest określana przez ekspertów jako najpotężniejsza w historii.
Lawa w dalszym ciągu tryska z wulkanu w południowo-zachodniej Islandii po tym, jak wybuchł po raz piąty od grudnia, zmuszając prawie 4000 mieszkańców pobliskiego miasteczka rybackiego do ewakuacji swoich domów.
Po 800 latach uśpienia ostatnia erupcja krateru wulkanu Sundhnukur została opisana przez Islandzkie Biuro Meteorologiczne jako najpotężniejsza na tym obszarze od czasu aktywacji systemów wulkanicznych na półwyspie Reykjanes trzy lata temu.
Według doniesień, pod koniec czwartku aktywność znacznie się uspokoiła po masowym pokazie „fajerwerków natury” w środę. Mimo to w piątek władze nadal pozostawały w stanie pogotowia ze względu na dodatkową aktywność wulkaniczną.
Trwająca od środy erupcja spowodowała wylanie w pobliżu rekordowego poziomu lawy.
Wulkanolog Dave McGarvie obliczył, że ilość lawy, która początkowo wypłynęła z krateru, mogła w szybkim tempie zakopać boisko piłkarskie na londyńskim stadionie Wembley.
„Te strumienie magmy sięgają w atmosferę na głębokość około 50 metrów (165 stóp)” – powiedział McGarvie, honorowy badacz na Uniwersytecie w Lancaster. „Od razu wydaje mi się to potężną erupcją. I takie było moje pierwsze wrażenie… potem pojawiło się kilka liczb, szacujących, ile wyszło na minutę lub sekundę, i było „wow”.
Otworzyła się również szczelina o długości co najmniej 2,5 km.
„To ciągła kurtyna ognia… ale w miarę upływu czasu skupi się w określonych punktach i ostatecznie często na dłuższą metę tylko jeden lub dwa kratery będą aktywne” – Rikke Pedersen, ekspert w Nordyckim Centrum Wulkanologicznym w Uniwersytet Islandzki, powiedział Al Jazeera. „Ale nie możemy tego jeszcze powiedzieć… Na razie obserwujemy dopiero początkową fazę”.
Ostatnia aktywność wulkaniczna po raz kolejny zagroziła Grindavik, nadmorskiemu miastu liczącemu 3800 mieszkańców, i doprowadziła do ewakuacji popularnego spa geotermalnego Błękitna Laguna, jednej z największych atrakcji turystycznych Islandii.
Rój trzęsień ziemi
Grindavik, położony około 50 km (31 mil) na południowy zachód od stolicy Islandii, Reykjaviku, jest zagrożony od czasu trzęsień ziemi w listopadzie, które wymusiły ewakuacje przed pierwszą erupcją, która miała miejsce 18 grudnia. Kolejna erupcja strawiła kilka budynków.
Bariery ochronne na zewnątrz Grindavik odbiły lawę, ale ewakuowane miasto pozostało bez prądu, a dwie z trzech dróg prowadzących do miasta zostały zalane stopioną skałą.
„Po prostu całkiem podoba mi się ta sytuacja w porównaniu z tym, jak wyglądała na początku erupcji wczoraj” – powiedział w czwartek burmistrz Grindavik Fannar Jonasson krajowemu nadawcy RUV.
McGarvie powiedział, że erupcja była potężniejsza niż cztery, które ją poprzedzały, ponieważ największa ilość magmy zgromadziła się w podziemnej komorze, zanim rozbiła się o powierzchnię ziemi i wystrzeliła w niebo.
Naukowcy zaobserwowali pewien schemat – szybki i mocny początek erupcji wulkanu, po którym kilka godzin później szybko wygasa – powiedział McGarvie. Nie wiadomo, kiedy erupcje się zakończą.
Żaden z obecnych cyklów erupcji nie miał wpływu na lotnictwo, a pobliskie międzynarodowe lotnisko pozostało otwarte.
Na Islandii, położonej nad gorącym punktem wulkanicznym na północnym Atlantyku, regularnie występują erupcje.
Najbardziej uciążliwą w ostatnim czasie była erupcja wulkanu Eyjafjallajokull w 2010 r., która wyrzuciła do atmosfery ogromne chmury popiołu i doprowadziła do powszechnego zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Europą.