Madryt, Hiszpania – Kiedy 12 maja w Katalonii w wyborach regionalnych proniepodległościowe partie po raz pierwszy od czterdziestu lat straciły łączną większość parlamentarną, wielu uznało ten wynik za koniec pewnej epoki.
Jednak ponad dwa tygodnie później dalsze losy Katalonii są niejasne, a przyjęcie w hiszpańskim parlamencie kontrowersyjnych ustaw o amnestii dla katalońskich nacjonalistów w czwartek również dodało dramatyzmu i tak już skomplikowanemu krajobrazowi politycznemu, twierdzą analitycy .
Wydawało się, że na początku maja oblężona partia rządząca w Hiszpanii, Socjaliści, odniosła w Katalonii poważny triumf wyborczy, a jej liczba w regionie wzrosła z 33 do 42 deputowanych w parlamencie liczącym 135 mandatów.
Tymczasem formacje prosecesjonistyczne, w tym centroprawicowa, twardogłowa Junts+, które zdobyły 33 mandaty; oraz poprzedni władcy Katalonii, bardziej umiarkowana niepodległościowa ERC, która zdobyła zaledwie 20 mandatów; skończył z dużym opóźnieniem. Ten występ doprowadził do rezygnacji lidera ERBN Pere Aragonesa.
Koniec procesu
Analitycy uważają, że dramatyczny spadek poparcia partii secesjonistycznych prawdopodobnie oznacza wyborczy koniec „procés”. To termin (oznaczający proces) używany przez Katalończyków do określenia zawirowań politycznych, które począwszy od 2012 r. skupiały się wokół powszechnych, choć bynajmniej nie powszechnych, żądań zorganizowania regionalnego referendum w sprawie niepodległości Katalonii, które odbyło się w 2017 r.
Germa Capdevila, kataloński analityk polityczny i redaktor katalońskojęzycznego magazynu Esguard, stwierdziła, że secesjonistyczną porażkę wyborczą można wytłumaczyć rosnącym rozczarowaniem obecną liczbą polityków niepodległościowych w Katalonii. Przełożyło się to, jego zdaniem, na najniższą frekwencję w wyborach regionalnych w Katalonii – z wyjątkiem tych, które odbyły się podczas pandemii – od 2006 r. i odpowiadający mu spadek poparcia secesjonistów.
„Separatyści myśleli, że niektórzy politycy spełnią swoje marzenie [of independence] spełnić się. Ale w rzeczywistości wydają się być nadmiernie skupieni na innych kwestiach, takich jak negocjowanie lepszego porozumienia z Hiszpanią w sprawie obecnego sposobu rządzenia Katalonią” – stwierdziła Capdevila.
Lluis Simon, zwolennik niepodległości mieszkający w secesjonistycznej Gironie, w sercu miasta, zasugerował, że Katalończycy byli wyczerpani latami zamieszania.
„Po tylu kryzysach i zamieszaniu, a niektórzy ludzie nawet skończyli
w więzieniu ludzie głosowali za spokojem” – przekonuje Simon. „To trochę jak to, co wydarzyło się niedawno w Szkocji, gdzie sprawy zaszły tak daleko na drodze do niepodległości. Ale teraz ludzie wybrali pokój”.
Co dalej z ruchem niepodległościowym?
Zarówno Junts, jak i ERC były w tym tygodniu w uroczystym nastroju po zatwierdzeniu ustaw o amnestii, które mają ułaskawić setki ich działaczy, którym w związku z zamieszaniem postawiono zarzuty sądowe. Najgłośniejszym przypadkiem jest przypadek byłego prezydenta regionalnego Carlesa Puigdemonta, jednego z kluczowych przywódców ruchu, który jesienią tego roku uciekł do Belgii, podobno w bagażniku samochodu.
Zanim jednak ustawa o amnestii zacznie obowiązywać w pełni, nadal napotyka wiele potencjalnych przeszkód. Obejmują one zarówno planowane odwołania od prawa złożone przez główną hiszpańską Partię Ludową opozycji do Sądu Najwyższego kraju, jak i potencjalne kwestie prawne podnoszone przez sędziów Trybunału Konstytucyjnego lub szerszego europejskiego wymiaru sprawiedliwości. Sędziowie mają dwa miesiące na złożenie apelacji. Ich rozwiązanie może potrwać znacznie dłużej.
Obecnie mówi się, że Puigdemont rozważa powrót do Katalonii, prawdopodobnie we wrześniu lub znacznie wcześniej. Jednak po majowych wyborach i znaczącym spadku poparcia pronacjonalistycznego, niezależnie od daty jego powrotu, czasy się zmieniły.
Niezależnie jednak od przyszłości Puigdemonta Oriol Bartomeus, profesor naukowy w Instytucie Nauk Politycznych i Społecznych na Uniwersytecie Autonomicznym w Barcelonie, powiedział, że choć wybory z 12 maja zasygnalizowały polityczny upadek samego procesu, ich wyniki nie stanowią sygnał śmierci dla ruchu separatystów.
„Ruch niepodległościowy w Katalonii jest silniejszy niż przed rozpoczęciem procés w 2012 roku i będzie trwał, prawdopodobnie do czasu, aż piekło zamarznie” – powiedział Bartomeus.
„Jednak od 2018 roku doświadczamy skutków i konsekwencji procesów, co stanowi swego rodzaju ziemię niczyją. To, co wydarzyło się w wyborach regionalnych, polega na tym, że w końcu pozostawiliśmy za sobą tę ziemię niczyją i być może wkroczyliśmy w nową erę”.
Kiedy Katalonia otrzyma nowy rząd?
Tymczasem, choć Socjaliści są obecnie największą partią w katalońskim parlamencie, brakuje im 68 mandatów, których potrzebowali, aby uzyskać większość absolutną, która gwarantowałaby koniec 14 lat opozycji.
Mimo to negocjacje koalicyjne z mniejszymi partiami rozpoczynają z silniejszej pozycji niż partie prosesejcjonistyczne.
Obecnie prognozuje się tygodnie, jeśli nie miesiące negocjacji dla bardzo rozdrobnionego parlamentu, z ostatecznym terminem zatwierdzenia nowego prezydenta i rządu na 25 sierpnia. Jeżeli to się nie uda, Katalończycy wrócą do urn.
„Najbardziej prawdopodobny scenariusz to rząd socjalistyczny w Katalonii, ponieważ jedyną realistyczną alternatywą jest więcej wyborów” – powiedział Bartomeus. „Myślę, że nowe wybory stanowiłyby rodzaj politycznego samobójstwa dla wszystkich różnych partii”.
Simon zgodził się z Bartomeusem, że obecnie najbardziej prawdopodobny jest rząd socjalistyczny w Katalonii, ale inni, jak Capdevila, twierdzili, że są mniej pewni.
„Rodzaj koalicji, jakiej by to wymagało, jest na granicy niemożliwości. Gdyby ERBN wspierała socjalistów, powiedzmy, po ogromnej porażce, jaką ponieśli w wyborach, mogłoby to wykończyć ERBN. Nie mogą tego zrobić” – stwierdził.
Sama ERC już upierała się, że nie będzie ułatwiać socjalistom drogi do władzy w Katalonii, choć obecnie trwa długa runda konsultacji z członkami partii na temat przyszłej polityki partii i przywództwa. Na razie jedyne pewne są, jak się wydaje, dalsze opóźnienia.
Sytuację dodatkowo komplikują utrzymujące się rozgrywki o władzę w Madrycie, biorąc pod uwagę, że Junts+ i ERC wspierają obecnie mniejszościowy rząd narodowo-socjalistyczny w zamian za amnestię prawną. Teraz, gdy amnestia została ostatecznie uchwalona po krętym przejściu przez parlament, uwaga skupi się na jej zastosowaniu do szacunkowo 350 osób oskarżonych o udział w tym procesie, przy czym kluczową kwestią jest los prawny Puigdemonta.
W czwartkowy wieczór Puigdemont okrzyknął uchwaloną amnestię „historycznym wydarzeniem w długiej i nierozwiązanej walce między Katalonią a państwem hiszpańskim”. Jednak jeśli chodzi o jego przyszłość polityczną, trudno przewidzieć, co faktycznie może osiągnąć po powrocie do Katalonii i jej głęboko podzielonego parlamentu regionalnego.
„Puigdemont robi to samo, co robił przez ostatnie kilka lat, czyli próbuje przetrwać, wmawiając ludziom, że nadal jest na stanie walczyć o fotel prezydenta katalońskiego rządu” – powiedział Bartomeus na początku tego miesiąca.
„Ale w rzeczywistości to prawie mrzonka. Jeśli chodzi o mandaty, parlamentarna matematyka po prostu mu nie odpowiada. Ważne jest to, że Puigdemont trzyma klucze do władzy w Madrycie. Ale ma to niewielki lub żaden wpływ na to, co faktycznie może zrobić politycznie w Katalonii”.
Choć kwestia tego, kto będzie rządzić w Katalonii, pozostaje niepewna, w Madrycie wybory dały rządzącej Partii Socjalistycznej znaczny impuls w czasie, gdy powszechnie przewiduje się, że opozycyjna PP wygra w nadchodzącym głosowaniu w wyborach do Unii Europejskiej.
„To regionalne zwycięstwo w Katalonii to naprawdę dobry wynik dla morale socjalistów” – stwierdził Bartomeus. „Sondaże pokazują, że przewaga PP powoli maleje, a Socjaliści zmniejszają różnicę. Jeśli ta tendencja znajdzie odzwierciedlenie w wyborach europejskich, nawet po niewielkiej porażce, rząd socjalistów byłby znacznie stabilniejszy i miałby mniej więcej gwarancję utrzymania się przy władzy do 2025 roku”.
Jednak te narodowe i kontynentalne aspiracje nie mają większego znaczenia, jeśli chodzi o następny rząd Katalonii. Wydaje się, że region jest nastawiony na poważne przetasowania wśród graczy politycznych, którzy będą próbowali sprawdzić, kto z kim może współpracować, aby dojść do władzy.
„Droga przed Katalonią wcale nie jest prosta”, powiedział Capdevila.