Recenzja Challengerów: "Pulsująca opowieść, która z pewnością przyciągnie dwójki"

Ktoś chętny na tenis migdałowy? Przynajmniej tego można się spodziewać po Luce Guadagnino, włoskim mistrzu, który zbezcześcił brzoskwinię w Call Me by Your Name i sprawił, że kanibalizm wyglądał seksownie w Bones and All. Nic więc dziwnego, że „sport królów” przechodzi zadziorną metamorfozę w jego stylowym najnowszym wydaniu, w którym rywalizacja na korcie pomiędzy dwoma przyjaciółmi zamieniła się w przeciwników – świetnego klienta Arta (Mike Faist) i dziką kartę Patricka (Josh O. „Connor) – ma w sobie skwierczącą falę erotycznego napięcia.

Nominalnym źródłem ich niechęci jest Tashi Zendayi, cudowne dziecko w stylu Sereny, które stało się wymagającą mistrzynią zadań, która po tym, jak jej kariera zawodnicza została przerwana przez okrutną kontuzję, poświęciła się staraniom, by mąż Art był jak najlepszy. Jednak poprzednia igraszka z Patrickiem, kiedy wszyscy byli obiecującymi, wschodzącymi kandydatami, oznacza, że ​​jej lojalność jest niczym, jeśli nie podzielona, ​​gdy jej dawni i obecni partnerzy ponownie stają twarzą w twarz na średnim wydarzeniu dla „pretendentów”.

Zrodlo

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here