Gwałtowny zachód słońca

Mount Kimbie po raz kolejny szukają transformacji. W ciągu ostatnich 15 lat brytyjski duet Dominic Maker i Kai Campos przeszedł od post-dubstepu do post-punka, techno do R&B, ambientowego garażu do lo-fi popu, wydając miksy DJ-skie i podwójne albumy, współpracując z Jamesem Blake’em i Jay-Z, King Krule i Travis Scott. Teraz powracają z czymś nieco innym: szorstkim, shoegazy, post-rockowym albumem pt Gwałtowny zachód słońca. Z pomocą nowych członków zespołu, Andrei Balency-Béarn i Marca Pella, Mount Kimbie odkurza swoje gitary i zwiększa przesterowanie, mając nadzieję, że stanie się Stereolabem dla nowej generacji, elektrorockowym zespołem, którego twórczość jest zarówno znajoma, jak i niejasna.

Droga do poprawionego brzmienia Mount Kimbie była kręta. Eksperymentalny talent Makera i Camposa, którzy byli undergroundowymi producentami elektroniki na początku 2010 roku, przerywał skądinąd minimalistyczne kompozycje: wypaczona w czasie gitara akustyczna za szklistymi ambientowymi padami, arytmiczna perkusja wokół klawiszy syntezatorów. Ich najnowszy album, 2022’s MK 3.5: Wykrojniki | Planowanie miasta, rozwinął się w mgliste R&B i hip-hop, po czym zmienił się w wyciszone, dubby klubowe rytmy. Ich decydujące dzieło pozostaje dziełem z 2017 roku Kochaj to, co przetrwapost-punkowa płyta nowej ery, pełna przesterowanych gitar i ziarnistych syntezatorów, styl dobrze pasujący do zwykłej, stłumionej abstrakcji Maker i Compos.

Bardziej elegancki i bezpieczniejszy niż jego poprzednik, Gwałtowny zachód słońca w podobny sposób zapewnia solidne tło w postaci rozmytej gitary i Korgów dla Balency-Béarna i melancholijnego wokalu Makera. Nowo utworzony czteroosobowy skład brzmi tak, jakby Sonic Youth lub Young Marble Giants byli czarodziejami z DAW, zespołem, którego piosenki brzmią jak bogate w szczegóły sny, których znaczenie może sprawić, że będziesz drapać się po głowie.

Najmocniejsze utwory mienią się ponurym urokiem. W utworach „Dumb Guitar” i „Shipwreck” prosty śpiew Balency-Béarna unosi się nad mrocznym lounge-popem, nadając Gwałtowny zachód słońca pewne bardzo potrzebne tarcie. „Każdego dnia jemy poza domem / Na kolejnej randce się zabiję” – mówi ze śmiertelną powagą w „Dumb Guitar”. Jej tęskny, pozbawiony ozdób głos jest tym, co na albumie najbardziej przypomina emocjonalne centrum, zwłaszcza gdy Maker gra prostoduszną rolę pomocnika, którą Oliver Sims udoskonalił w xx. To wstrząsające, gdy słyszy się, o ile więcej żywy Baryton króla Krule’a brzmi w „Boxing” i „Empty and Silent”, jakże zręcznie gra jego pióro – oszałamiający wyczyn jak na tak sławnego zrzędę. Czasami Gwałtowny zachód słońca szuka wysokiego i niskiego pulsu i po prostu wychodzi pusty.

Maker jest najbardziej pewny siebie w spektakularnym „Fishbrain” – piosence przepełnionej goryczą i żalem. Tekst jest tajemniczy, ale ostry i zawiera popękane wersety o upadających mostach i „kończących się filmach” do obejrzenia. Kiedy Mount Kimbie łączy swój śpiew z napięciem, uczuciem i perspektywą – niezależnie od tego, jak prozaiczną czy podprogową – ich piosenki wznoszą się w górę. Dopiero gdy zatracają się w powtarzalnych schematach i suchych melodiach, jak w „Got Me” i początkowej połowie „A Figur in the Surf”, zostają sprowadzeni z powrotem na ziemię.

Zrodlo

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here