Diamentowa biuteria

To może być najlepsza stacja radiowa, jaką kiedykolwiek spotkałeś. Chyba że wiele stacji komunikuje się ze sobą, zarówno w zasięgu, jak i poza nim. Dźwięki pojawiają się w dziwnych kombinacjach; nic nie jest dokładnie takie, jakie pamiętasz. Czy ten klasyczny zespół rockowy naprawdę miał syntezator i dlaczego wybrał łatkę brzmiącą jak komar brzęczący przez tani pedał przesterowania? I te niesamowite harmonie wirujące na obrzeżach ballady do ostatniego tańca w wykonaniu jakiegoś dziewczęcego zespołu z lat 60., którego nazwa kończy się na -elles lub -ettes. Czy zatrudnili kilka duchów ze złamanymi sercami, które kręciły się po studiu jako wokalistki wspierające? A może te fragmenty innych pieśni, innych sygnałów wynurzają się niczym odległe reflektory nad wzgórzem, a potem ponownie znikają?

A może to jest to Diamentowa biuteria, obszerny i spektakularny nowy album Cindy Lee: dwie godziny, 32 utwory, każdy jak mglisty przekaz z zaświatów rock’n’rolla z własnym upiornym kanonem ukochanych hitów. Podobnie jak większość wcześniejszych prac Lee, jego duchowym centrum jest muzyka dziewczęcych grup, zredukowana do jednej dziewczyny i odbita w sali luster. Stamtąd sięga w najdalsze zakątki radia, a czasem dalej: wypaczony klasyczny rock „Glitz”, fragmentaryczna dyskoteka „Olive Drab”, spalona słońcem psychodelia utworu tytułowego, nocny synth-pop „GAYBLEVISION”. „Darling of the Discoteque” brzmi jak Tom Waits i Marc Ribot udający Santo i Johnny’ego; „Le Machiniste Fantome” jak zapowiedź fikcyjnej ścieżki dźwiękowej Ennio Morricone do filmu o mnichach z IX wieku. Ale nawet w najbardziej specyficznej formie muzyka oddaje archetypową tęsknotę za popem. Prawie każda piosenka opowiada o kochanku, który odszedł, i marzeniu, że jego strata – samotne noce w świetle księżyca, postanowienie, by ruszyć dalej, rezygnacja z wiecznego tarzania się – może być równie romantyczna jak sama miłość.

Lee to wyrafinowane alter ego autora tekstów, gitarzysty i performera drag Patricka Flegela. W innym życiu byli frontmanami Women, genialnego i dynamicznego kanadyjskiego zespołu post-punkowego końca XXI wieku. Ich wybuch wybuchł szybko po wydaniu dwóch albumów, bójce na pięści na scenie i niepowiązanej z tym nagłej śmierci jednego z członków, ale ich wrzecionowate linie gitarowe, asymetryczne rytmy i zaskakująco słodkie melodie pozostały wpływowe na szerokie połacie samodzielnego rocka. Dawni koledzy z zespołu Flegela utworzyli Preoccupations i wkrótce skierowali się w stronę ostrych brzmień i napędzających rytmów nowej fali. Jeśli Preoccupations znalazło stabilny środek pomiędzy skrajnościami swojego starego zespołu, Flegel posunął się dalej w obu kierunkach, zakładając niebieską perukę typu bob i buty Nancy Sinatra i wydając serię albumów jako Cindy Lee, które łączyły pisanie czystych popowych piosenek z konfrontacyjnymi podmuchami opinii.

Zrodlo

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here