Anfield było prawie puste. Stewardzi wprowadzili ostatnich kibiców na klatki schodowe. Sprzątacze zamiatali alejki. Ekipy telewizyjne spakowały resztki sprzętu. Ojciec i syn przeszli obok ziemianek. Chcieli zobaczyć The Kop. Opuszczona Kop, ale mimo wszystko Kop.
Luca Percassi objął chłopca ramieniem i przyciągnął go do uścisku. Ojciec Percassiego, Antonio, grał w Atalancie w latach 70-tych. Luca pozostał na stanowisku dyrektora generalnego, odkąd kilka lat temu sprzedał większościowy pakiet udziałów w klubie Steve’owi Pagliuce, prezesowi Bain Capital i współwłaścicielowi drużyny Boston Celtics. Jego chłopiec, trzecie pokolenie Percassisa, został rozpieszczony jako fan Atalanty. „To coś wyjątkowego, coś niezwykłego” – powiedział Luca przed rozpoczęciem.
Inne włoskie drużyny wygrały na Anfield. Genua jako pierwsza wystąpiła w prekursora tych rozgrywek, Pucharu UEFA, w 1992 roku z awatarem Gian Piero Gasperiniego na ławce rezerwowych, Osvaldo Bagnoli. Inter Mediolan opuścił tę stronę Stanley Park zwycięsko, ale dwa lata temu odpadł z Ligi Mistrzów. Takie wyniki były jednorazowe. Opowieści dla wnuków. Momenty piłkarskiego życia, w których uśmiech może się już nigdy nie powtórzyć. A jednak Atalanta, co nieprawdopodobne, zrobiła to ponownie.
Po pokonaniu Liverpoolu na Merseyside podczas Covid-19 w fazie grupowej Ligi Mistrzów osiągnęli bezprecedensowy wynik i prawie cztery lata później zremisowali. Tak wiele się zmieniło w międzyczasie. Siedmiu z jedenastki, która zwyciężyła na Anfield w 2020 roku, opuściło klub. Strzelcy bramek tamtego wieczoru, Josip Ilicic i Robin Gosens, byli prawdopodobnie zawodnikami, których najtrudniej było zastąpić. Według większości wskaźników (gromadzone punkty i zdobyte bramki) była to najlepsza drużyna Atalanty wszechczasów. Czwartkowy wysiłek zespołu polegał jednak na czymś innym.
„Ma zupełnie inny smak” – powiedział Gasperini.
Ostatnią drużyną, która w Europie wygrała 3:0 na wyjeździe na Anfield, był Real Madryt. To było przed pojawieniem się Jurgena Kloppa i prawie dziesięć lat temu Liverpool był znacznie mniej groźny niż ten, z którym wczoraj wieczorem mierzyła się Atalanta. Byli Simon Mignolet, Joe Allen, Alberto Moreno i Mario Balotelli, nie Virgil van Dijk, zdobywca Pucharu Świata Alexis MacAllister i Darwin Nunez wart 85 milionów euro. Rezerwowymi byli Adam Lallana i Lazar Markovic, a nie Mohamed Salah, Luis Diaz i Dominik Szoboszlai.
Na papierze Atalanta także nie była w pełni sił. Marco Carnesecchi, bramkarz pierwszego wyboru Gasperiniego, przepuścił mecze Ligi Europy, aby dać trochę czasu na grę podatnemu na błędy Juanowi Musso, drogiemu nabytkowi jak na standardy Atalanty. Menedżer Atalanty musiał także obejść się bez prawdopodobnie najlepszego środkowego obrońcy Giorgio Scalviniego i stracił Seada Kolasinaca z powodu kontuzji w noc przed meczem.
Nic z tego nie miało znaczenia.
Chociaż Atalanta czasami miała szczęście, że nie straciła gola, jak na przykład wtedy, gdy Harvey Elliott trafił w poprzeczkę, a Nunez tracił jedną okazję za drugą, wynik nie pochlebiał im. Pierwszą szansę na zdobycie meczu miał Mario Pasalic i tajemnicą było, w jaki sposób Teun Koopmeiners, absolutny pomocnik i najlepszy strzelec Atalanty w tym sezonie, nie zdobył więcej bramek jeden na jednego po obu stronach przerwy . Innego wieczoru mogłoby to wyglądać jak słynne zwycięstwo 4:3 z Valencią na Mestalla w 2020 roku, kiedy Ilicic grał jak kandydat do Złotej Piłki. To zwycięstwo było bardziej prestiżowe.
Ale czy to była niespodzianka? Oczywiście na jednym poziomie. Liverpool nie przegrał na Anfield przez cały sezon. Pokonali kryzys związany z kontuzjami, niewykorzystani zmienni Kloppa (Trent Alexander-Arnold i Ryan Gravenberch) pokazali gospodarzom głębię i w przeciwieństwie do ostatniego zwycięstwa Atalanty tutaj, bramy do Anfield nie były zamknięte z powodu pandemii. To była pełna sala.
W tym kontekście zwycięstwo Atalanty wywołało pewne zdziwienie. Ale Gasperini znormalizował to, co niezwykłe. W ciągu 84 lat, zanim został trenerem tego klubu, Atalanta trzykrotnie występował w Europie (w 1988 r. jako drużyna Serie B dotarła nawet do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów). Od tego czasu zakwalifikowali się przez wszystkie z jego ośmiu sezonów z wyjątkiem jednego. Atalanta nie tylko zatriumfowała nad Liverpoolem na Anfield (dwukrotnie), ale także zdenerwowała Ajax Erika ten Haga w Amsterdamie i doszła do półfinału Ligi Mistrzów w 2020 roku na kilka sekund. Jeden do zera i bez wszystkich swoich rezerwowych, Gasp był bezsilny, gdy Paris Saint-Germain strzelił dwa gole w doliczonym czasie gry przeciwko drużynie zmuszonej do gry w 10-osobowym składzie po kontuzji Remo Freulera.
Wspomnienia takie jak te z czwartkowego wieczoru są teraz mniej szokujące, ale tylko trochę. Dawno, dawno temu Atalanta była klubem, który przeżywał jojo pomiędzy Serie A i Serie B. Wydaje się, że minęło już strasznie dużo czasu. Gasperini po raz pierwszy od 1991 roku sprowadził Atalantę do Europy i stało się to raczej regułą niż wyjątkiem. Poprowadził klub do pierwszego od 23 lat finału Coppa Italia, wrócił do niego i być może uda mu się dotrzeć do kolejnego w tym sezonie. Brakuje mu tylko trofeum. Budował i sprzedawał, a następnie budował i sprzedawał trzy różne drużyny Atalanty i choć czwartkowy triumf mógł różnić się pod względem personalnym od tego, który odniósł na Anfield w 2020 roku, nie miał on charakteru filozoficznego.
Pod rządami Gasperiniego Atalanta zawsze była odważna. Podejmowali ryzyko, grając w ataku i walcząc między sobą na całym boisku. W przeszłości był krytykowany za to, że nie przyjął bardziej wyważonego podejścia. Ale spójrz, dokąd doprowadziło go to podejście. Nowe granice. Niezbadane terytorium.
Wciąż niepokonana w tym sezonie w Lidze Europy, Atalanta pokonała teraźniejszość i być może także przyszłość Liverpoolu. Pokonali Sporting Rubena Amorima u siebie i na wyjeździe. Niezłomny Gianluca Scamacca strzelił gola w obu meczach przeciwko portugalskim liderom. Jeśli Luciano Spalletti nie znalazł się w ostatnim składzie reprezentacji narodowej w marcu, to rzeczywiście mu się to udało. To obecnie sześć goli w jego ostatnich sześciu występach.
GŁĘBIEJ
Atalanta nigdy nie przestaje zadziwiać – wygląda na zmotywowaną do kolejnego zwycięstwa w Lidze Mistrzów
Czwartkowa bramka Scamacki była historią samą w sobie. Żaden włoski zawodnik nigdy nie opuścił Anfield z takim. „To nie jest żadna zemsta” – upierał się, pomimo powszechnego założenia, że Scamacca to zawodnik, o którym wspomniał Spalletti, krytykując współczesnych piłkarzy w wywiadzie dla Gazzetta dello Sport. „Przyjeżdżasz z międzynarodowym obowiązkiem, aby wygrać Euro, a nie Call of Duty” – powiedział Spalletti. „Jeśli współczesny futbol gra na PlayStation do czwartej nad ranem, a następnego dnia jest mecz, to współczesny futbol nie jest dobry”.
Czas pokaże, czy Scamacca utrzyma taki poziom do końca sezonu – do strzelenia gola, a nie do Call of Duty – i pokaże konsekwentność, której brakowało mu do tej pory w karierze. „Często gra chwilami” – powiedział Gasperini. „Może mieć bardzo dobre pierwsze 15 minut, po czym się wyłączyć, stracić trochę pewności siebie, wypaść z gry i nie jest już tym samym zawodnikiem. Dziś zagrał pełne 90 minut, być może po raz pierwszy. Tylko w ten sposób może zostać czołowym graczem.”
Scamacca ucieleśniał wszystko, co było wspaniałe w Atalancie na Anfield. Skupiono się na jego opanowanym wykończeniu, ale był nie tylko sprawny fizycznie, ale także zręczny, z profilu Premier League, podobnie jak wielu zawodników Atalanty. Marten de Roon, trener na boisku, był świetny pod względem taktycznym, zastępując lewy środkowy obrońca. Ederson i Pasalic pokonywali teren niczym para Pac-Menów. Do przerwy wydawało się, że Atalanta biegała wystarczająco dużo przez 90 minut w 45. minucie. Jednak zespół kontynuował grę, a Gasperini w końcówce dokonał tylko jednej zmiany, zastępując w ostatnich sekundach Charlesa De Ketelaere’a Aleksiejem Miranczukiem.
„Nie chciałem niczego dotykać” – powiedział. „Bałem się, bo chłopaki nadal radzili sobie dobrze. Być może zadecydował o tym wynik, ale graliśmy z entuzjazmem i wydawaliśmy się mniej zmęczeni niż w niektórych innych momentach meczu. Byliśmy odważniejsi niż w ostatnich meczach. Chcieliśmy ich dogonić i wywierać nacisk na całym boisku. Wiedzieliśmy, że to trochę ryzykowne, ale możemy też sprawić im problemy.
Pep Guardiola powiedział kiedyś, że gra w Atalancie Gasperiniego jest jak wizyta u dentysty. Jurgen Klopp roześmiał się w przeddzień meczu, gdy dziennikarz Sky Italia, Gianluigi Bagnulo, powiedział mu, że w świetle pracy, jaką włożył nad swoim uśmiechem, nie bał się wierteł i ostrych narzędzi. Jednak Klopp nie uśmiechał się już w pełnym wymiarze godzin na Anfield, a przynajmniej jego uśmiech nie dorównywał temu, jaki pojawiał się na wyjeździe. Podczas gdy jeden z kibiców sięgnął po kurtkę, którą Gasperini rzucił tłumowi na pamiątkę, inny trzymał sztandar upamiętniający „tych, którzy nie mogli tam być”. Nie wiedzieli, czego im brakuje.
Wydało mi się to szczególnie wzruszające.
Występy Atalanty w Lidze Mistrzów w sezonach 2019–2020 i 2020–21 rozpoczęły się od gry na San Siro, a nie na stadionie Gewiss. Bergamo stało się wówczas punktem zerowym pandemii w Europie, a zdjęcia ciężarówek zaparkowanych przed lokalnym szpitalem, które miały wywozić zmarłych, dają futbolowi inną perspektywę. Kiedy mecze wróciły, rozgrywano je za zamkniętymi drzwiami. Kibice nie mieli okazji osobiście zobaczyć bohaterstwa drużyny.
We współczesnym futbolu, gdy drużyny wielkości Atalanty żyją w cieniu sępów, gotowe zaatakować swoich najlepszych zawodników, można było się zastanawiać, czy kiedykolwiek będą miały kolejną szansę na obejrzenie swoich chłopaków na Anfield, nie mówiąc już o ponownym zwycięstwie tam . Żadnemu włoskiemu zespołowi wcześniej się to nie udało. Zobaczyć, jak Atalanta robi to ponownie, było przeżyciem życia.
Dlatego czwartek był tak wyjątkowy. „To jest szczęście” – powiedział Gasperini.
(Zdjęcie na górze: Darren Staples/AFP za pośrednictwem Getty Images)