BOSTON — Dan Hurley wyszedł na środek kortu, a ostatnia przerwa na żądanie w marcu w Connecticut rozbiła kolejny zespół była okazją do świętowania.
Wyciągnął szeroko ramiona i krzyknął, zachęcając fanów Husky wypełniających TD Garden do głośniejszego krzyku. Zegar czasu gry wciąż wskazywał 3:33, ale praca została już wykonana.
Drugi rok z rzędu UConn wraca do Final Four. Drugi rok z rzędu huskie zrobiły to w dominujący sposób.
To, co było zacięte przez 20 minut, zamieniło się w demolkę, gdy UConn wycofał się z Illinois i zwyciężył 77-52 w Elite Eight, co nawet nie wydawało się tak blisko. Husky wykorzystali serię 30-0 – w tym 25 punktów z rzędu na początek drugiej połowy – aby zamienić remis w 53-23 śmiechu.
W centrum wydarzeń znajdował się mierzący 2 metry wzrostu mężczyzna z UConn, Donovan Clingan. Przeszkadzał Illinois w defensywie i kołysał obręczą w ofensywie.
Clingan zakończył mecz z 22 punktami, 10 zbiórkami, pięcioma blokami i trzema przechwytami w zaledwie 22 minuty, ale jego wpływ przekroczył punktację. Były zmienione strzały i celne zbiórki. Fakt, że kiedy leżał na parkiecie, Illinois – drugi najskuteczniejszy atak w kraju – nie mógł zdobyć bramki.
W ciągu 11 minut Clingana na parkiecie w pierwszej połowie Illinois zdobyło cztery punkty. W pierwszych 5:25 minutach gry na parkiecie w drugiej połowie Illini nie zdobył ani jednej bramki.
Clingan również był w środku akcji, która zadecydowała o losach meczu. Po tym jak rozdzielił parę rzutów wolnych i podwyższył Huskies na 33-23, Clingan spotkał się przy krawędzi z Quincy Guerrierem z Illinois, odparowując próbę zdecydowanego wsadu.
Na drugim końcu parkietu odebrał podanie Stephon Castle i sam zakończył uderzenie oburęczne, spotykając się z kolegami z drużyny przed ławką UConn, aby uderzyć się w klatkę piersiową, gdy Illinois zarządziło przerwę na żądanie.
UConn, który w czwartek pokonał piąty rozstawiony stan San Diego o 30 punktów, awansował do Final Four z czterema zwycięstwami ze średnią różnicą 27,8 punktu. Przypomina to rok temu, kiedy drużyna UConn wygrała sześć meczów w turnieju NCAA z dwucyfrową przewagą, w tym 28-punktowe zwycięstwo nad Gonzagą w Elite Eight.
Uważano, że Illinois ze swoim silnym atakiem jest jedną z niewielu drużyn, które mogą stanowić wyzwanie dla maszyny UConn. Illini mogliby zdobywać punkty na kilka sposobów, a jeśli ich niedawno poprawiona obrona wytrzyma, mogliby w końcu być zespołem, który zmusi Husky do spocenia się w ostatnich minutach marca.
Jednak zanim Illinois zdobyło pierwsze punkty w drugiej połowie – po siedmiu minutach i 19 sekundach meczu, który zakończył się remisem – było już zupełnie jasne: taki test będzie musiał się odbyć w przyszłym tygodniu w Phoenix.
Wymagana lektura
(Zdjęcie: Winslow Townson / USA Today)