W obliczu zbliżających się rozgrywek posezonowych NHL nie jest zaskakujące, że dyskusja na temat formatu play-offów – i możliwości rewizji obecnego systemu, który wydaje się podobać się niewielu – toczy się w umysłach wielu czytelników.
Oto dwa pytania z niedawnego objaśnienia dotyczącego naszej skrzynki pocztowej, którym chciałem się zająć bardziej szczegółowo.
Alex B. zapytał: „Czy kiedykolwiek widziałeś, jak liga przechodzi do formatu play-offów 1 na 16 z większym rozszerzeniem? Pozwoliłoby to na ciekawsze pojedynki, a także potencjalny finał pomiędzy ogromnymi rywalami, takimi jak Montreal kontra Boston czy Edmonton kontra Los Angeles.
Rick W. zapytał: „Czy w lidze jest apetyt (ze strony właścicieli lub menadżerów), aby wrócić do koncepcji play-offów 1 na 8, 2 na 7 itd., zamiast opierać się na scenariuszach z rywalami z dywizji, które zakładają widzimy teraz? Coś, co bardziej nagradza dobry sezon zasadniczy?”
Krótkie odpowiedzi prawie na pewno brzmią „nie” na pierwsze pytanie i kwalifikowane „może” na pytanie nr 2.
Ale porozmawiajmy, ponieważ jeśli cofniemy się do początku, w ciągu ponad stu lat istnienia NHL miało ponad 25 różnych formatów play-offów. Zatem zmiany zawsze wiodą wiatr.
Inauguracyjny sezon 1917-18 rozpoczął się z czterema drużynami, ale zakończył się tylko z trzema, ponieważ arena Montreal Wanderers spłonęła po sześciu meczach i byli zmuszeni wycofać się z ligi.
Harmonogram został podzielony na zwycięzcę pierwszej połowy (Montreal) i zwycięzcę drugiej połowy (Toronto), którzy spotkali się w dwóch meczach barażowych o prawo do meczu ze zwycięzcą Pacific Coast Hockey League (Vancouver) dla drużyny Stanley Filiżanka.
Ze wszystkich formatów, jakie stosowali od tego czasu, moim ulubionym jest ten, który zasugerował Alex B. – w którym drużyna z najlepszym ogólnym bilansem zostaje nagrodzona grą z drużyną z najgorszym bilansem, która właśnie zdołała przedostać się do play-offów.
Jest to system, który obowiązywał zaledwie przez dwa lata, co zbiegło się z moimi pierwszymi pełnoetatowymi latami pracy w branży prasowej.
Pierwszym rokiem był sezon 1979-80, kiedy NHL wchłonęła cztery drużyny ze Światowego Związku Hokeja, zwiększając liczbę swoich członków do 21 drużyn, a 16 najlepszych drużyn zakwalifikowało się do play-offów. To był sezon składający się z 80 meczów i w pełni zrównoważony harmonogram. O pojedynkach decydowały rekordy sezonu zasadniczego, co oznaczało, że numer 1 grał z numerem 16, numer 2 grał z numerem 15 i tak dalej.
Po zakończeniu pierwszej rundy drużyny zostały ponownie rozstawione – drużyna z najlepszym pozostałym rekordem grała z drużyną z najgorszym bilansem i tak dalej, aż do rund 3 i 4.
W tym samym roku dwie drużyny ze wschodniego wybrzeża, New York Islanders i Philadelphia Flyers, zagrały w pamiętnym finale Pucharu Stanleya. W tym roku Flyers mieli passę 35 meczów bez porażki – co wciąż stanowi rekord – a Islanders pukali do drzwi już od jakiegoś czasu. W obecnym systemie Flyers i Islanders nigdy więcej nie spotkaliby się w finale, ponieważ obaj grają w Metropolitan Division.
W następnym roku, 1980-81, kiedy Atlanta Flames przeniosła się do Calgary, ale nadal grała w Patrick Division, Islanders zdobyli Puchar Stanleya, pokonując w finale Minnesota North Stars. Calgary w swoim inauguracyjnym sezonie spotkało się z Flyers w ćwierćfinale – epickiej serii siedmiu meczów, która obejmowała rygorystyczny harmonogram podróży przełajowych.
W następnym roku liga ponownie wyrównała dywizje i zmieniła system play-offów na grę dywizjonową. Począwszy od sezonu 1981–82 zwycięzcy ligi grali z drużyną zajmującą czwarte miejsce w lidze, drużyna z drugiego miejsca spotykała się z drużyną z trzeciego miejsca, a ktokolwiek wyłonił się z rozgrywek play-off w dywizji, grał z drugim przeciwnikiem konferencyjnym o prawo do finału Pucharu Stanleya .
Plusem tego systemu jest to, że w połowie lat 80. XX wieku doszło do wielu pamiętnych spotkań w bitwie o Albertę i Quebec i prawdopodobnie ukarano kilka bardzo dobrych drużyn Winnipeg Jets, które musiały pokonać zarówno Edmonton, jak i Calgary, aby zakwalifikować się do mistrzostw. trzeciej rundzie – i nigdy tego nie zrobił.
Najbardziej rażąco niesprawiedliwym rokiem był prawdopodobnie rok 1984–85. Edmonton odniósł w tym roku 49 zwycięstw (na 80 meczów); Winnipeg 43; i Calgary 41. W międzyczasie mistrzowie Norris Division, St. Louis, odnieśli 37 zwycięstw, a drużyna z Minnesoty z 25 zwycięstwami przeszła do play-offów. Norris był przez lata tak smutnym oddziałem, że Sports Illustrated napisał kiedyś pamiętną historię zatytułowaną: „Jak nas nudzili w Norrisach”.
Można śmiało powiedzieć, że każdy poprzedni format play-offów miał swoje mocne i słabe strony, a liga często zmieniała system, aby przezwyciężyć jego różne wady. Żaden format nigdy nie będzie doskonały, a powodem, dla którego tak szybko odrzucono grę 1 na 16, było stworzenie rywalizacji na poziomie dywizji, która mogłaby być fascynująca, gdy drużyny były tak utalentowane jak Calgary i Edmonton – i mogłaby stać się męcząca, gdyby tak nie było.
Jednak gra 1 na 16 osiągnęła to, co miał osiągnąć sezon zasadniczy: nagrodziła drużyny za doskonałość w okresie od października do kwietnia, wystawiając najsłabszego możliwego przeciwnika.
W epoce parytetu nie oznacza to, że koniecznie musisz mieć słabego przeciwnika. Jednak w systemie panuje sprawiedliwość, która nie zawsze ma miejsce w grze dywizjonowej, ponieważ co roku niektóre podziały są silniejsze i głębsze niż inne.
Jednym z głównych powodów, dla których mecz 1 na 16 odszedł, była logistyka.
Kiedy dochodził do decydującego momentu, szczególnie w środku stawki, czasami aż do ostatniego dnia sezonu nie wiedziałeś, z kim będziesz grać w fazie play-off.
Zmusiło to zespoły do opracowania wszelkiego rodzaju planów awaryjnych. Niedocenianymi bohaterami tamtej epoki byli sekretarze podróży, którzy organizowali spotkania, a następnie musieli odwoływać te, których nie potrzebowali.
Jedną z takich osób był Al Coates. Coates był na początku sekretarzem podróży Flames i czołowym specjalistą ds. PR. W końcu został dyrektorem generalnym zespołu i w niezapomniany sposób dokonał wymiany Jarome’a Iginli na Joe Nieuwendyka.
Coates wspomina w wywiadzie, że w omawianym roku – 1980–1981 – Flames w sumie zajęli praktycznie siódme miejsce. Boston i Minnesota miały zająć miejsca ósme i dziewiąte, co oznaczało, że w miarę odliczania sezonu Flames wylosowali 10. miejsce. I ten wyścig dobiegł końca.
„Chicago i Quebec miały na koncie 78 punktów, a Vancouver 76” – powiedział Coates. „Ostatecznie Chicago zajęło 10. miejsce dzięki jednemu zwycięstwu więcej (31) niż Quebec. Ale najważniejsze było to, że mogliśmy zagrać w Chicago, Quebecu, a nawet Vancouver w pierwszej rundzie i mieliśmy przygotowane plany podróży dla całej trójki aż do rozegrania meczów 79 i 80.
Pod pewnymi względami format play-offów NHL 1 na 16 wyglądał bardzo podobnie do drabinki koszykówki March Madness NCAA (z tą różnicą, że liga NHL była ponownie rozstawiana po każdej rundzie, co było kolejnym ustępstwem na rzecz uczciwości).
Tak więc w latach 1980-81 drużyna z numerem 14 pokonała drużynę nr 3 (Edmonton nad Montrealem), a drużyna z numerem 13 pokonała drużynę nr 4 (Rangers nad Kings). Ponadto dziewiąta rozstawiona Minnesota pokonała ósmy rozstawiony Boston.
Kiedy drużyny zostały ponownie rozstawione do drugiej rundy, Islanders pokonali Edmonton (1 na 8), ale rozstawieni z numerami 5, 6 i 7 zdenerwowali swoich rozstawionych wyżej przeciwników. A w półfinale doszło do kolejnego niepokoju, Minnesota pokonała Calgary. Islanders, którzy byli najwyżej rozstawieni, przez cały czas byli nagradzani remisem z najsłabszym pozostałym przeciwnikiem i ostatecznie zdobyli Puchar Stanleya.
Jak wyglądałaby dzisiejsza play-off 1 na 16, 2 na 15?
Dla uproszczenia zrobiłem to na podstawie procentu punktów, a nie łącznej liczby punktów i porównałem rankingi od 1 marca do 24 marca. Wszystko może się szybko zmienić w ciągu trzech i pół tygodnia.
1 marca wyglądałoby to tak:
• 1. Floryda vs. 16. Zatoka Tampa
• 2. New York Rangers kontra 15. Filadelfia
• 3. Boston vs. 14. Nashville
• 4. Winnipeg kontra 12. Los Angeles
• 5. Vancouver vs. 13. Detroit
• 6. Dallas kontra 11. Vegas
• 7. Karolina vs. 10. Edmonton
• 8. Kolorado vs. 9. Toronto
Waszyngton nie znalazł się w grupie, ale tracił zaledwie 0,014 punktu procentowego do Tampa Bay, a Pittsburgh nadal brał udział w rywalizacji, zdobywając 0,021 punktu procentowego z 16. miejsca. Tymczasem Minnesota, St. Louis i Devils wyglądały na ugotowane.
Przejdźmy do 24 marca i wyglądało to tak:
• 1. Vancouver kontra 16. Waszyngton
• 2. New York Rangers kontra 15. Filadelfia
• 3. Kolorado kontra 14. Vegas
• 4. Floryda vs. 13. Zatoka Tampa
• 5. Boston kontra 12. Los Angeles
• 6. Karolina vs. 11. Nashville
• 7. Dallas kontra 10. Toronto
• 8. Winnipeg vs. 9. Edmonton
St. Louis znalazło się na 17. miejscu, mimo że Blues mieli 79 punktów w 71 meczach w porównaniu do 77 w 69 meczach Waszyngtonu. Różnica wynosiła zaledwie 0,012 punktu procentowego. Detroit zniknęło z obrazu, podczas gdy Kolorado i Zatoka Tampa szybko się rozwijały.
Sezon zasadniczy kończy się 18 kwietnia, więc przed nami jeszcze trzy tygodnie meczów, które jeszcze bardziej zaburzą obraz. Można sobie wyobrazić, że jeśli od tego czasu będziesz wykonywał to ćwiczenie co tydzień, za każdym razem obraz play-offów będzie zupełnie inny.
To system, który sprawia, że każdy wyścig w fazie play-off ma znaczenie – na górze, w środku i na dole – aż do samego końca.
Porównaj to z dzisiejszym, spokojnym wyścigiem do mety. Choć nadal panuje tu pewna rywalizacja na średnim poziomie, nie jest ona tak wciągająca, jak gdyby przyjęto system 1 na 16.
Piękno roku 2024 w porównaniu z rokiem 1980 polega na tym, że obecnie logistyka jest znacznie łatwiejsza niż wtedy. Żaden zespół nie lata już komercyjnie. Każdy zespół czarteruje loty.
Można też łatwo wprowadzić klauzulę do umowy o play-offach, na mocy której zespół z lepszym bilansem będzie mógł zdecydować się na ustalenie harmonogramu meczów u siebie i na wyjeździe według własnego uznania.
Alex B. pomyślał, że w przypadku dalszej ekspansji liga mogłaby rozważyć podejście 1 na 16, ponieważ wtedy nie byłoby już czterech schludnych dywizji składających się z ośmiu drużyn. Moim zdaniem jest bardziej prawdopodobne – gdyby NHL rzeczywiście dodało drużyny – że ulegną one presji dodania rundy play-in.
Lub, jeśli nie chcesz nazywać tego rundą wstępną, ponieważ komisarz długo opierał się jego syrenie, możesz pożegnać się z 12 najlepszymi drużynami, a następnie zmusić drużyny od 13. do 20. do rozegrania rundy kwalifikacyjnej, tak to nazywali podczas play-offów w 2020 roku, podczas pandemii.
Nawiasem mówiąc, pożegnania miały miejsce także w kilku poprzednich fazach play-offów, ale ostatecznie zostały zakończone, ponieważ panowało wrażenie, że jeśli zespół będzie siedział zbyt długo, straci przewagę, a tym samym zostanie ukarany za osiągnięcia w sezonie zasadniczym. . Zatem każda moneta play-offów zawsze ma drugą stronę.
Jeśli kiedykolwiek nastąpi zmiana w systemie play-offów, trudno sobie wyobrazić, że NHL przejdzie na coś tak radykalnego jak 1 na 16, chociaż byłoby ciekawie zobaczyć, czy kiedykolwiek zorganizowali grupy fokusowe ze swoimi fanami, jeśli to dla większości nie byłby to format preferowany.
Większa różnorodność. Większa niepewność aż do godziny czarownic. Po prostu mnóstwo rzeczy się na to składa.
A gdyby nie to, że z każdej konferencji musiałoby się zakwalifikować osiem drużyn, nagle kibice z St. Louis i Minnesoty byliby znacznie bardziej zaangażowani w wyścigi play-off, ponieważ mieliby znacznie mniej do nadrobienia niż miałoby to miejsce obecnie, gdyby 16 drużyn z największą liczbą punktów zakwalifikowało się do play-offów.
Szkoda, że NHL tak szybko porzuciło ten format.
Dzięki temu wyścigi w fazie play-off były o wiele bardziej fascynujące niż cokolwiek, czego próbowali wcześniej i później.
(Zdjęcie finału Pucharu Stanleya w 1980 r.: Focus on Sport / Getty Images)