W czwartek śledczy otoczyli kordonem małą wioskę we francuskich Alpach, aby spróbować rozwiązać zagadkę zaginionego malucha, którego zniknięcie zeszłego lata wstrząsnęło całym narodem.
Dwuipółletni Emile spędzał pierwszy dzień wakacji u dziadków, kiedy zaginął 8 lipca ubiegłego roku.
Dwóch sąsiadów widziało go ostatni raz późnym popołudniem, jak spacerował samotnie ulicą w Haut-Vernet, małej osadzie liczącej 25 mieszkańców, położonej na wysokości około 1200 metrów (4000 stóp).
Jak wynika z wezwania świadków, chłopczyk, mierzący zaledwie 90 centymetrów wzrostu, miał na sobie żółty T-shirt, białe spodenki i maleńkie buty turystyczne.
W lipcu zakrojone na szeroką skalę poszukiwania naziemne, w których uczestniczyło kilkudziesięciu funkcjonariuszy policji i żołnierzy, psy tropiące, helikopter i drony, nie przyniosły rezultatu.
Zostało odwołane po kilku dniach, gdy prokurator stwierdził, że jest mało prawdopodobne, aby tak małe dziecko przeżyło letnie upały.
Początkowe dochodzenie w sprawie zaginionej osoby wkrótce przekształciło się w śledztwo w sprawie możliwego uprowadzenia. Jednak możliwości wypadku lub upadku pozostają otwarte.
Francuscy śledczy wezwali 17 osób, w tym członków rodziny, sąsiadów i świadków, aby odtworzyli wydarzenia z dnia jego zaginięcia.
Mają skupić się na ostatnich chwilach, w których Emile’a widzieli sąsiedzi, próbując rozwikłać ich sprzeczne relacje.
Drony w mżawce
„Celem rekonstrukcji jest odtworzenie wieczoru 8 lipca, aby móc potwierdzić lub obalić elementy zebrane przez śledczych”, powiedział funkcjonariusz regionalnej policji Pierre Coursieres.
Francois Balique, burmistrz szerszego obszaru Le Vernet, powiedział, że mieszkańcy żywią nadzieję, że „prawda może zostać ujawniona”.
Aby nie zakłócać śledztwa, w środę rano policja odgrodziła wioskę od świata zewnętrznego. Tak pozostanie do piątkowego poranka.
Zabronione są także loty nad wsią.
W czwartek około 20 dziennikarzy skulonych w zimnej mżawce przy barierze odcinającej dostęp do wioski, trzymanych na dystans przez dwa radiowozy.
Odtworzeniem wydarzeń ma kierować około 20 badaczy, a całość sfilmować będą latające drony.
Jak się okazało, dziadek chłopca był przesłuchiwany w latach 90. XX w. w związku z rzekomą przemocą i agresją seksualną w prywatnej szkole katolickiej.
Źródło zbliżone do sprawy podało jednak, że jego możliwy udział w zniknięciu był zawsze badany „w tym samym stopniu”, jak inne hipotezy.
„Jedyną nadzieją rodziny jest to, że dziecko nadal żyje, nawet jeśli nadzieja ta słabnie z dnia na dzień” – powiedział prawnik dziadka.
„Powiedz nam, gdzie on jest”
Emile właśnie przybył do Haut-Vernet, aby spędzić lato w domu wakacyjnym z rodzicami swojej matki, kiedy zaginął.
Jego rodzice, pobożni katolicy mieszkający w miasteczku La Bouilladisse na południu, nie byli tego dnia obecni.
Jego matka jest najstarszą z 10 dzieci.
Emile była jej pierwszym dzieckiem, ma też młodszą córkę.
Śledczy otrzymali w tej sprawie około 900 telefonów od obywateli i wszystkie zostały odrzucone jako niepowiązane.
Przeszukali także niezliczone ilości danych mobilnych i rejestrów połączeń w nadziei, że znajdą wskazówkę.
Pod koniec listopada, dzień przed ukończeniem przez Emila trzech lat, jego rodzice opublikowali w chrześcijańskim tygodniku wezwanie do udzielenia odpowiedzi.
„Powiedz nam, gdzie on jest” – napisali.
Mieszkaniec Le Vernet, Gilles Thezan, powiedział w czwartek, że spacer po okolicy zawsze „tremuje nerwów”, ponieważ nigdy nie wiadomo, co się trafi.
„Od lipca nastroje są ciężkie” – dodał.
(Z wyjątkiem nagłówka, ta historia nie została zredagowana przez personel NDTV i została opublikowana z kanału konsorcjalnego.)
Czekając na odpowiedź załadować…